- Co?!- Razem z
Nathanem krzyknęliśmy w tym samym czasie.
- Jaki gwałt?!-
Nadal nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
- Max mi o
wszystkim powiedział.-
- Max ma za dużo
wolnego czasu i sobie chyba coś na wyobrażał. A co dokładnie ci powiedział?-
- Powiedział, że
widział jak wychodziłaś z pokoju Nathana, cała zapłakana. Słyszał też jak
Nathan zwala rzeczy z półek w swoim pokoju. Chciał się dowiedzieć, co się stało,
ale nie chciałaś mu powiedzieć, więc pomyślał, że to może być coś poważnego.-
- Szefie wiesz,
że nigdy bym nie złamał twoich zasad poza tym moim zadanie jest chronić Tess,
więc jak mógłbym ją skrzywdzić?- Nathan odezwał się po raz pierwszy od
dłuższego czasu. - Pokłóciliśmy się i trochę na nią naskoczyłem, ale to
wszystko.-
- Nie wiem, komu
mam wierzyć. Dlaczego niby Max miałby mnie okłamać?-
- Żaden gwałt nie
miał miejsca!- Trochę mnie poniosło. - Nie znam Nathana dość długo, ale wiem,
że on by nigdy czegoś takiego nie zrobił żadnej dziewczynie a przede wszystkim
mnie. On zna zasady i szanuje je poza tym ma jeszcze swoje własne i szczerzę wątpię,
że skrzywdziłby jakąkolwiek dziewczynę umyślnie.- Nathan cały czas się mi
przyglądał tak jakby nie wierzył, że potrafię taka być. Niech wie, że nie
jestem cały czas szarą myszką, która ucieka, kiedy coś się dzieje. - Max się
pomylił. Może chciał dobrze, ale nie miał racji.- Dobrze wiedziałam, że Max
zrobił to umyślnie, ale nie będę go pakowała w kłopoty tak jak on nas; sama z
nim porozmawiam.
- Jesteście pewni,
że nic się nie stało?- Przytaknęliśmy głowami. - Nathan możesz iść a ty Tess
jeszcze zostań.- Ciekawe, co tym razem "przeskrobałam"... Ale raczej
to już wszystko. Nathan spojrzał się najpierw na mnie a następnie na mojego
ojca. Po chwili wyszedł z pokoju zostawiając tylko naszą dwójkę.
- Coś jeszcze
zrobiłam nie tak?- Zapytałam, ale mi nie odpowiedział tylko zaczął opowiadać.
- Twoja matka
kiedyś tu mieszkała, ale jeszcze wtedy nie byłem szefem.- Do czego on
zmierza... Ale szczerze mówiąc to już pierwszym zdaniem mnie zainteresował,
więc postanowiłam tego posłuchać. Ciekawe ile jeszcze rzeczy nie wiem o moich
rodzicach i o sobie. - Nienawidziła tego miejsca, ale chciała tu zostać ze
względu na mnie. Nie myśl sobie Tess, że jestem bezdusznym mężczyzną... Kochałem
twoją matkę. Kiedy dowiedzieliśmy się, że masz przyjść na świat to strasznie
się ucieszyliśmy. Stwierdziliśmy, że to miejsce nie jest najlepszym miejsce dla
dziecka, więc postanowiliśmy kupić dom nie daleko stąd, w którym mieszkałyście
aż do tej pory. Po twoim przyjściu na świat odwiedzałem was prawie codziennie i
starałem się spędzać z tobą jak najwięcej czasu. W twoje pierwsze urodziny
twoja matka zabroniła mi się z tobą spotykać. Uwierz mi to była najtrudniejsza
decyzja w moim życiu, ale wiedziałem, że ma racje; było wtedy bardzo
niebezpiecznie a nie mogłem pozwolić na to żeby coś wam się stało. Twoja mama wymyśliła,
że ci powie, że zginąłem w wypadku samochodowym. Zgodziłem się na to. Zniknąłem
z waszego życia, ale co jakiś czas sprawdzałem czy wszystko u was jest w porządku.
Kiedy miałaś sześć lat zostałem szefem naszej mafii a w okolicy zrobiło się spokojniej,
więc chciałem do was wrócić, ale kiedy mnie zobaczyłaś bardzo się bałaś.
Chciałem ci wytłumaczyć, że jestem twoim tatą, ale ty w kółko powtarzałaś, że
twój "tata jest daleko stąd i jest z aniołkami." Po kilku dniach
poddałem się i ponownie odszedłem i stwierdziłem, że jest już za późno na
powrót jednak była to dobra decyzja... Mojego najlepszego przyjaciela rodzinie
przydarzyła się tragedia. Biedak nie mógł tego przeżyć, ale miał jeszcze, dla
kogo żyć... Miał syna w twoim wieku.- Ojciec nalał sobie coś do picia i
podszedł do okna. Nie patrzył się na mnie tylko na widok z okna.
- Miał?-
Zapytałam.
- Przez przypadek
dowiedziałem się, że twoja matka miała romans z moim najlepszym przyjacielem,
kiedy jeszcze tu mieszkała. Przespała się z nim a kilka tygodni później
dowiedziała się, że jest w ciąży.- Cały czas patrzył się przez okno i pił
swojego drinka.
- Jest to możliwe,
że nie jestem twoją córką?- Ojciec w końcu odwrócił się w moją stronę i
spojrzał się na mnie.
- Jest to wielkie
prawdopodobieństwo, ale i tak cię kochałem i nie obchodziło mnie to i nadal
mnie to nie obchodzi. Wiem, że tego nie widać, ale jesteś moją córeczką i
jesteś całym moim światem.- Podszedł do mnie i złapał moje dłonie w swoje. -
Jednak twojej matce i Mikeowi nie mogłem tego wybaczyć, więc go zabiłem.- Kiedy
to usłyszałam od razu wyrwałam swoje dłonie z jego. Powiedział to z takim
spokojem i bez żadnych uczuć... Tak jakby to było oczywiste i normalne.
- Zabiłeś
najlepszego przyjaciela? A co z jego synem?-
- Jest cały i
zdrowy. Wyrósł na wspaniałego chłopaka a od dziewczyn to nie może się odpędzić.
Nie chciałem żeby to się kiedykolwiek powtórzyło, dlatego powstała zasada, że
nie ma żadnych związków pomiędzy naszą rodziną.-
- A kim jest ten
chłopak?-
- Tego nie mogę
ci powiedzieć, bo on o tym wszystkim nie wie.-
- Nie wie, że ty
zabiłeś jego ojca?-
- Nie i niech tak
zostanie. To by mu zrujnowało świat.- Byłam w totalnym szoku, ale może miał
racje. Wiem jak to jest, kiedy przez całe twoje życie coś jest ci wmawiane a po
latach okazuje się to kłamstwem.
- Musisz mi obiecać,
że zostanie to między nami; że nie powiesz nikomu o tym, co stało się naprawdę.
Wie o tym tylko kilka zaufanych ludzi.- Niby, co mam powiedzieć? Moja mama
zdradziła mojego ojca i teraz nie wiem, kto jest moim ojcem... A no tak, i
jeszcze mój ociec zabił swojego najlepszego przyjaciela a jego syn o tym nie
wie.
- Obiecuję... Ale
dlaczego mi o tym wszystkim mówisz?-
- Chcę cię chronić.-
Znowu się zaczyna. Oni wszyscy chcą mnie tu chronić a jest wręcz na odwrót.
- Chronić, przed
czym?-
- Nie chciałbym
żeby coś podobnego przydarzyło się tobie.- Co zajdę w ciążę i nie będę wiedziała,
z kim czy może zamorduję swoją najlepszą przyjaciółkę, bo przespała się z moim
chłopakiem. Problem tylko w tym, że ja nie mam chłopaka i w tym, że ja nigdy
nikogo nie zabiłam i nie mam takiego zamiaru. - Musisz wiedzieć, że za złamanie
tej zasady grożą największe konsekwencje, jakie są w tym domu. Nie chciałbym
żebyś ją złamała.-
- Ja nie jestem
tu od łamania zasad, ale nadal nie rozumiem, do czego zmierzasz.- Spojrzałam
się na niego podejrzliwie.
- O ciebie i
Nathana.- Nagle zrobiło mi się gorąco, ale musiałam się jakoś pozbierać żeby
jakoś z tego wybrnąć.
- Co? Nie tato o
to możesz być spokojny. Chcę się zaprzyjaźnić nie szukać sobie chłopaka. Dopiero,
co zakończyłam nieudany związek.- Znaczy tak myślę, że to było jasne, że był
zakończony.
- Mam się
martwić?-
- Nie. Już jest
wszystko okej... Nathan pomógł mi się go pozbyć... Jak na razie mam spokój.- Jasne,
że mam spokój... Przecież odkąd tu jestem to wyszłam tylko raz i to jeszcze w
towarzystwie reszty. Ciekawe tylko na jak długo mam ten spokój.
- Dobrze. Mam nadzieję,
że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Możesz już iść.- Miałam już otworzyć drzwi, ale
z powrotem odwróciłam się w jego stronę.
- Tato mam do
ciebie tylko taką małą prośbę.- Powiedziałam nie pewnie.
- Słucham.-
Usiadł na swoim fotelu i spojrzał się na mnie.
- Ostatnio bardzo
dużo zdarzyło się w moim życiu i chciałabym wszystko sobie przemyśleć i
poukładać. Mogłabym wyjechać na kilka dni?- Przemyślałam to i stwierdziłam, że
chcę się stąd wydostać i to jak najszybciej. To nie jest miejsce dla mnie... Ja
jestem zwykłą dziewczyną, która niedawno straciła matkę i nie ma już nikogo.
Jeśli ojciec pozwoli mi wyjechać na te kilka dni to może być pewien, że moja
stopa już w tym domu nie postanie... Nie mam zamiaru już wracać.
- Nie ma
problemu. Już mówię Nathanowi żeby się pakował.- Powiedział i zabrał się za
przeglądanie jakichś papierów.
- Nathan?- Nie
Nathan nie może ze mną jechać! Wtedy mój plan szlak trafi. - Myślałam raczej o
odrobinie prywatności poza tym nie chciałabym mu zawracać głowy.- Muszę coś
wymyślić.
- Nie mogę puścić
cię samej. Ludzie Jacka mogą chcieć zemsty i coś ci zrobić. Musisz kogoś mieć
do obrony dopóki sama się nie nauczyć korzystać z broni. Jestem pewien, że
Nathan nie będzie miał nic przeciwko temu i pojedzie z tobą i da ci trochę
prywatności.-
- Dobra zapomnij.
Posiedzę w pokoju.- Miałam wychodzić, ale musiałam jeszcze coś wyjaśnić. - Acha
i jeszcze jedno. Nie mam zamiaru być jedną z was... Nigdy nie dotknę broni.-
Ojciec nic nie powiedział, ale widziałam, że trochę się na mnie wkurzył, ale miałam
to gdzieś. W końcu wyszłam z jego gabinetu. Postanowiłam pójść do swojego
pokoju i wymyślić jakoś plan ucieczki. Musiałam też jeszcze znaleźć Maxa i z
nim "porozmawiać". Nie wiem, co zrobię temu łysolowi, kiedy go
znajdę. Byłam już na drugim piętrze i szłam długim korytarzem, kiedy usłyszałam,
że ktoś mnie woła.
- Tess zaczekaj!-
Odwróciłam się i zobaczyłam Sykesa zmierzającego w moją stronę. Brunet
zatrzymał się przede mną a ja zaczęłam się zastanawiać, czego on ode mnie chce
tym razem. - Chciałem ci podziękować, że jak zwykle chronisz mi dupę, chociaż
na to nie zasługuję.- Stałam tak jak słup i gapiłam się na niego jak głupia czy
on właśnie mi podziękował?
- Nie... Nie ma,
za co.- W końcu wydukałam.
- Jest i
chciałem... Chciałem cię też przeprosić za wczoraj no i ogólnie za każdą naszą
kłótnie.- Czy ja, aby na pewno właśnie rozmawiam z Nathanem Sykesem który mnie
nie nienawidzi i przy każdej lepszej okazji na mnie naskakuje? Patrzyłam mu się
prosto w oczy i mogłam z nich wyczytać, że jest mu przykro. Jest to dziwne, bo
jeszcze nigdy wcześniej nie mogłam nic z niego wyczytać. Są dwie opcje... Albo
jestem coraz lepsza w czytaniu jego zamkniętej "książki" albo sam
daje się przeczytać... Lub nie ma o tym pojęcia, że przestał dobrze się
maskować. To w sumie są trzy opcje. Tylko, która jest prawdziwa?
- Przeprosiny
przyjęte.- Posłałam mu szczery uśmiech. Cieszyłam się, że potrafi być dla mnie
miły i potrafi docenić to, co dla niego robię i zauważa swoje błędy. On nie
jest taki zły jak każdy tutaj sądzi. On po prostu sam się już w tym wszystkim
pogubił. Miałam już odejść od niego, ale poczułam jego rękę na moim ramieniu.
- Tess.- Ponownie
odwróciłam się w jego stronę. -Ja wiem, że nie jestem najlepszym kandydatem na przyjaciela,
ale ja chciałbym spróbować się z tobą zaprzyjaźnić.- Tak samo jak wcześniej nie
mogłam uwierzyć w to, że rozmawiam z Nathanem i słyszę tyle miłych rzeczy z
jego ust. Ponownie gapiłam się na niego jak głupia, ale szybko się opamiętałam.
- Naprawdę?- Wolałam
się jeszcze upewnić czy czasami nie robi sobie ze mnie żartów.
- Tak. Bo
wiesz.... Bardzo dobrze mi się z tobą wczoraj rozmawiało.- Widziałam jak bardzo
jest mu ciężko to wszystko wydusić z siebie. Na pewno nie jest przyzwyczajony
do mówienia o swoich uczuciach. Strasznie długo mu zajmowało powiedzieć,
chociaż jedno zdanie, ale cierpliwie czekałam i słuchałam go. Może on nigdy do
mnie nie poczuje to, co ja do niego, ale przynajmniej chcę mu pomóc w rzeczach,
których nie potrafi. Rzeczach takich jak mówienie o tym, co czuje. Nie chcę żeby
wszyscy myśleli o nim jak o bez uczuciowym mordercy... Tak jak ja zaczęłam
myśleć aż do dzisiaj. - Czuje, że tylko ty mnie tu rozumiesz i nie traktujesz
jak totalnego dupka jak inni.- Skończył i czekał na moją jakąkolwiek odpowiedź
albo reakcję.
- Mi też się z
tobą bardzo dobrze wczoraj rozmawiało, ale muszę przyznać, że jesteś dupkiem.- Chłopak
uśmiechnął się a ja nie mogłam się napatrzeć na ten jego wspaniały uśmiech. - Ładnie
ci z uśmiechem, wiesz? Powinieneś to robić częściej.- Chłopak się trochę zmieszał,
ale ponownie się uśmiechnął. Szczerze to mi też się trochę głupio zrobiło.
- Dzięki... Chyba.-
Odpowiedział. Przypomniało mi się jak drugiego dnia, kiedy się poznaliśmy
przydarzyła nam się identyczna sytuacja. Nathan przyjechał po mnie do mojego starego
domu i powiedział, że ładniej mi jest bez makijażu. Pamiętam jak wtedy było nie
zręcznie, ale miło. Postanowiłam przerwać tą ciszę, która tak naprawdę mi nie
przeszkadzała.
- Jeśli by to w
czymś pomogło to nie będę zadawała żadnych pytań na temat twojej przeszłości.
To jest twoja prywatna sprawa i jak będziesz chciał to będziesz mógł mi
powiedzieć. Mogę cię tylko prosić o jedno?- Zapytałam nie pewnie.
- O co tylko
chcesz. Jestem ci wiele winien.- Brunet cały czas się uśmiechał.
- Jeśli powiem
coś albo zadam niewłaściwe pytanie to możesz nie wybuchać tylko powiedzieć mi
jak człowiek, że nie chciałbyś o tym rozmawiać?-
- Postaram się.- Co
prawda nie było to 'obiecuję', ale wiedziałam, że mówi prawdę.
- Dziękuję.- Nie wiem,
dlaczego ale przytuliłam Nathana, co bardzo go zaskoczyło, ale po chwili
odwzajemnił mój gest. Było mi bardzo dobrze w jego objęciach. Czułam się tak
jakbyśmy już tak stali dobre kilka minut a to było zaledwie kilka sekund.
Nathan poluźnił uścisk, co znaczyło, że wystarczy, więc odsunęłam się od niego.
- To było miłe.- Powiedział
chłopak, co mnie ponownie zaskoczyło. Uśmiech nie schodził mu z twarzy tak samo
jak i mi.
- Tak było miłe.-
Musiałam mu to przyznać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze i bezpiecznie
się czułam. Pewnie, kiedy mama jeszcze żyła. - W takim razie przyjaciele?-
- Przyjaciele.- Nathan
przytaknął głową. Chłopak miał już odejść, ale tym razem to ja go zatrzymałam.
- Mogę cię o coś
jeszcze prosić.- Brunet odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się.
- Jasne. Jak już
mówiłem jestem tobie sporo winien.- Czekał aż coś powiem, ale ja cały czas się
wahała czy aby na pewno go o to porosić.
- Ale mogę ci
zaufać?-
-
Bezgranicznie... Pamiętasz?- Przypomniałam sobie poprzednią noc zanim się
pokłóciliśmy. Na samą myśl uśmiechnęłam się. Pomimo tego, że wpadliśmy dziś w
kłopoty z moim ojcem i dowiedziałam się, czego jednak nie chciałabym wiedzieć
mogłam zaliczyć ten dzień do udanych dzięki Nathanowi. Kiedy jestem z nim to
nie mogę przestać się uśmiechać ani nie mogę pozbyć się motyli w brzuchu...
Jakich motyli?.. Kiedy jestem z nim to czuję całe zoo w brzuchu.
- Pamiętam, ale
chciałam się upewnić. Obiecaj, że to zostanie między nami.-
- Obiecuję.- Nathan
podszedł bliżej a mi przyśpieszyło serce.
- Pomożesz mi się
stąd wydostać?-
Wow *-*
OdpowiedzUsuńto się porobiło, nieźle :p Ale fajnie, że chce się przyjaźnić :)
Czekam z ogromną niecierpliwościom na kolejny :)
weny :*
I jest 10 rozdział ! Jeju *.*
OdpowiedzUsuńTak się cieszę ♥
Czekam na next'a Kochana ;)
Całusy i do zobaczenia ;******
O ludzie!!! Tak!!!
OdpowiedzUsuńW końcu 10... czekałam na niego :)
Nadal jestem zła na Maxa, że wymyśla takie głupoty i mam nadzieję, że Tess z nim porozmawia. Ta końcówka była genialna.!!! Ten uścisk tak słodki <333
Haha...
No ciekawe jak Nathan zareaguje na prośbę Tess...
Do następnego Kochana. <3
Proszę pisz go szybciutko :* Weny
Maxa nawet nie chce mi się komentować... Ale jeśli ktoś spróbuje powiedzieć, że między tą dwójką nie ma chemii to chyba się zgolę na łyso. Boże, ta końcówka... Myślałam, że jakimś głupim przypadkiem oni się chociaż pocałują, jeju... Tess powinna biec szybko do ojca i skorzystać z opcji kilku dni wolnego sam na sam z Sykesem, O Boże! Co to by się działo...Powinnaś do tego wrócić, wręcz błagam na kolanach. Nie ma nic oprócz nich. Do następnego.♡
OdpowiedzUsuń