czwartek, 5 marca 2015

16. Nic ci nie obiecałem

Na zewnątrz już dawno zrobiło się jasno a ja nadal nie zmrużyłam oka. Nawet nie próbowałam. Cały czas rozmyślałam nad wszystkim, co ostatnio się wydarzyło a szczególnie dziś w nocy. Teraz siedzę w fotelu przy oknie w moim pokoju i wyglądałam przez okno. Przez ten cały czas widok za oknem się nie zmienił. Jedyne, co było widać to drzewa i nic poza tym. Nathan pojechał jakieś trzy godziny temu a ja cały czas siedzę w jednej pozycji. Jest już ósma rano a ich jeszcze nie ma. Nawet nie raczył się odezwać. Zastanawiałam się czy w ogóle wróci pomnie czy zostawił mnie tu na pastwę losu. Przecież nie obiecał mi, że tu wróci. Mówił, że widzimy się rano, ale nadal go tu nie ma. Jedyne, co mi obiecał to, to, że nikt mnie tu nie znajdzie i że będę tu bezpieczna. Pytaniem jest tylko jedno; co ma na myśli przez moje bezpieczeństwo. Będę bardziej bezpieczna, kiedy jest obok mnie czy kiedy nie ma go w moim życiu?

Kiedy tak kłóciłam się z własnymi myślami usłyszałam dobrze znany mi dzwonek, który oznaczał przychodzące połączenie. Szybko się podniosłam, przy czym prawie się nie zabiłam, potykając się o moje buty, które położyłam przed fotelem. Podbiegłam do telefonu, który znajdował się po drugiej stronie pokoju. Myśląc, że to Nathan odebrałam bez patrzenia na wyświetlacz telefonu.
- Halo. Nathan gdzie ty jesteś?- Nawet nie dałam osobie po drugiej stronie szansy, aby się odezwać tylko kontynuowałam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo jestem wściekła na Sykesa. Nie tylko, że mnie tu zostawił, ale za to, że w ogóle się tu znalazłam; w tym całym bagnie, którzy inni nazywają rodziną. Wiem, że to nie była jego wina, że Borys kazał mi się do nich dołączyć, ale to on wszystko komplikował. To przez niego wpadałam w te wszystkie kłopoty. Co prawda to on też wpadł w kłopoty przeze mnie już wiele razy, ale to już inna historia, która w tej chwili nie miała znaczeni. - Jak mogłeś mnie tu tak zostawić? Już dawno powinieneś tu być.- Zamilkłam po to, aby dać dzwoniącemu szansę do głosu, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. Po drugiej stronie telefonu jedynie była cisza. Nie było nawet słychać oddechu rozmówcy.
- Halo? Nathan?- Spojrzałam na wyświetlacz i okazało się, że dzwoniący numer jest zastrzeżony. Ponownie przyłożyłam telefon do ucha. - Nathan to ty? Sykes daje słowo, jeśli robisz sobie ze mnie jaja to pożałujesz jak wrócisz.- Na te słowa osoba po drugiej stronie się rozłączyła nie dając mi żadnej odpowiedzi. Odsunęłam telefon od ucha i spojrzałam na wyświetlacz ze zdziwieniem. To było dziwne. Po co ktoś miałby do mnie dzwonić, nie powiedzieć ani słowa i się rozłączyć? Jestem pewna, że Nathan. Pewnie się nudzi w drodze tutaj i robi sobie ze mnie żarty. Pewnie chce mnie jeszcze bardziej wystraszyć, bo wie, że i tak już sikam w gacie.
Nagle mój telefon zawibrował, co oznaczało nową wiadomość. Szybko spojrzałam na wyświetlacz już chyba po raz dziesiąty tego dnia. Wiadomość była z zastrzeżonego numeru. Przez chwilę się zawahałam, ale w końcu otworzyłam wiadomość. Po jej przeczytaniu telefon prawie wypadł mi z rąk. Nerwowo rozejrzałam się po pokoju a mój oddech przyśpieszył.

Nagle krzyknęłam i podskoczyłam, kiedy mój telefon ponownie zaczął dzwonić. Zacisnęłam oczy, ponieważ bałam się spojrzeć na wyświetlacz. Nie wiedziałam czy mam odebrać czy zignorować połączenie. Kiedy miałam już nacisnąć zieloną słuchawkę telefon przestał dzwonić. Głośno wypuściłam powietrze i już miałam odłożyć sprzęt, ale ponownie zaczął dzwonić.
"Weź się w garść Tess." Pomyślałam i odebrałam.
- Halo.- Powiedziałam niemal, że szeptem.
-Tess? Dlaczego nie odbierasz moich telefonów!- Usłyszałam wściekły głos Nathana. W tej chwili nawet mi nie przeszkadzało, że krzyczał. Cieszyłam się, że słyszę jego głos a nie głuchą ciszę.
- Przepraszam nie zdążyłam odebrać.- Powiedziałam cicho, że nawet nie wiedziałam czy mnie słyszy. - Gdzie jesteście?- Szybko zmieniłam temat. - Już dawno powinniście tu być.-
- Właśnie, dlatego dzwonię.- Słyszałam jak westchnął. - Przyjedziemy dopiero jutro rano.-
- Co?! Dlaczego dopiero jutro?- Krzyknęłam. To musiał być jakiś żart. Ten cały dzień to pewnie jakiś żart.
- Byliśmy już gotowi, właśnie mieliśmy jechać, ale Max nasz przyłapał. Nakłamaliśmy mu, że jedziemy tylko na akcję, ale ten nie dawał nam spokoju i chciał jechać z nami. Cały czas coś powtarzał, że powinniśmy trzymać się razem, bo jesteśmy drużyną.- Na te słowa chciało mi się śmiać. Przecież on nienawidzi ich wszystkich a w szczególności Nathana. On coś pewnie kombinuje. Może to on napisał tego sms'a i to on dzwonił. - Nie mogliśmy mu powiedzieć gdzie tak naprawdę jedziemy i sama dobrze o tym wiesz, więc musieliśmy odłożyć wyjazd na jutro. Max cały czas nas pilnuje. Coś mi się wydaję, że on wie, że coś kombinujemy.- Nathan mówił dalej.
- Nathan obiecałeś, że będziesz rano.-
- Obiecałem ci, że będziesz tam bezpieczna i nic poza tym!- Ponownie zaczął krzyczeć. Ten chłopak naprawdę ma jakiś problem.
"Coś mi się nie wydaję, że jestem tu całkowicie bezpieczna." Chciałam mu powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język.
- Nathan ile razy do mnie dzwoniłeś?- Chciałam całkowicie go wykluczyć z listy podejrzanych o głuchy telefon.
- Nie licząc teraz to raz.- Powiedział a mi zrobiło się gorąco. - Dlaczego pytasz? Coś się stało?- Mogłam usłyszeć w jego głosie strach.
- Nie, nie. Nic się nie dzieję. Chciałam się tylko zapytać ile razy próbowałeś się ze mną skontaktować, że aż się wkurzyłeś.- Szybko chciałam go uspokoić, chociaż nie wiem, dlaczego. Chciałem żeby tu teraz był. Czuła bym się o wiele bezpieczniejsza.
- Muszę kończyć. Nikt nie może wiedzieć, że rozmawiamy.- Już chciałam zadać mu pytanie, ale on mnie wyprzedził. - Wszyscy myślą, że po wczorajszej akcji podczas obiadu, obraziłaś się i nie chcesz z nikim rozmawiać. Selena cały czas cię kryje mówiąc, że tylko jej pozwoliłaś wchodzić do twojego pokoju.- Nathan tłumaczył dalej, jaki jest ich plan w kryciu mnie przed innymi, ale tak naprawdę to go nie słuchałam. Nawet nie zorientowałam się, kiedy się rozłączył. Cały czas miałam wiadomość z nieznanego numeru przed oczami.
- Przede mną się nie ukryjesz.- Przeczytałam ponownie tylko tym razem na głos, aby upewnić się, że to nie jest sen.

Było już grubo po dwudziestej drugiej a ja nadal siedzę skulona w rogu pokoju. Łzy spływały mi po policzku i miałam nie równy oddech ze strachu. Siedzę tu tak bez ruchu już od kilku godzin. Odkąd dostałam kolejną wiadomość od nieznajomego o treści "Już nie długo ponownie się spotkamy." Jak torpeda zleciałam po schodach na dół, aby upewnić, że wszystkie drzwi i okna są pozamykane na klucz. Następnie biegiem wróciłam na górę, zamknęłam drzwi, chwyciłam telefon w rękę i usiadłam w kącie jak najdalej od okna i drzwi gdzie się skuliłam i zaczęłam płakać. Wiele razy chciałam zadzwonić do Nathana, ale nie chciałam go denerwować. A może tak naprawdę to bałam się, że odmówi mi pomocy i nie przyjedzie, zostawiając mnie na pastwę losu.
Kiedy tak siedziałam i szlochałam miałam wrażenie, że usłyszałam jakieś odgłosy z dołu. Natychmiast przestałam się ruszać i płakać i zaczęłam nasłuchiwać. Nawet przestałam oddychać, aby tylko słyszeć lepiej. Moje przeczucie się potwierdziło i byłam pewna, że ktoś jest na dole. Szybko się podniosłam i zaczęłam się rozglądać po pokoju z paniką. Nie wiedziałam, co w tym momencie mam zrobić. Tak naprawdę to nawet nie miałam gdzie się schować gdybym nawet chciała.
Wzięłam głęboki oddech, aby się uspokoić i zaczęłam myśleć... Co zrobiłby Nathan w mojej sytuacji. Po pierwsze to nie panikowałby jak dziewczyna a następnie poszedłby sprawdzić, co do był za hałas. W tej chwili przypomniała mi się nasza wyprawa do domu ze cmentarza. Nawet przez sekundę nie widziałam strachu ani paniki w jego oczach. W tej chwili chciałam być taka jak on- odważna. Ponownie wzięłam głęboki oddech i postanowiłam pomału zbliżyć się do drzwi od sypialni. Wiem, że pewnie właśnie szłam na własną śmierć, ale tak bardzo chciałam udowodnić, że nie jestem mięczakiem, że zapomniałam, że jest coś takiego jak strach.
Chwyciłam za klamkę i powoli otworzyłam drzwi. Wyszłam z pokoju i zaczęłam kierować się w stronę schodów. W całym domu było ciemno, co wcale nie pomagało w mojej sytuacji, ale postanowiłam iść dalej. Miałam już schodzić po schodach, kiedy zobaczyłam mały stolik gdzie stała waza. Szybko ją chwyciłam na wszelki wypadek gdyby ktoś mnie zaatakował. Wiem, że pewnie to nie wystarczy, ale w filmach przeważnie działa.
- Halo?- Krzyknęłam z góry, ale nikt nie odpowiedział. Zeszłam po schodach i kiedy byłam już w połowie drogi ponownie krzyknęłam. - Jest tu ktoś?-
Kiedy byłam już na samym dole usłyszałam ciężkie kroki.
Odwróciłam się w stronę z skąd dochodziły i zobaczyłam jakąś postać zbliżającą się w moją stronę. Krzyknęłam, ale zamiast uciekać, zamachnęłam się rękoma, w których trzymałam wazę i już miałam nią uderzyć postać, kiedy złapał mnie za nadgarstki i uniemożliwił ruch.
- Hej, hej, hej. Spokojnie tygrysie. To tylko ja.- Usłyszałam znajomy głos.
Upuściłam wazę, która po uderzeniu z podłogą rozbiła się na milion malutkich kawałeczków i wtuliłam się w chłopaka.
- Jay! Jak się cieszę, że to ty. Myślałam, że ktoś inny tu jest.- Loczek odwzajemnił uścisk.
- Już wszystko okej. To tylko my.- Nagle w pokoju zapaliło się światło.
- Znalazłam włącznik.- Odsunęłam się od chłopaka i zobaczyłam Selene po drugiej stronie pokoju. - Tess, dlaczego płaczesz?- Zwróciła się do mnie dziewczyna. Dopiero teraz zauważyłam, że ponownie płaczę.
- No, bo...- Nie dałam rady dokończyć, bo rozpłakałam się już chyba na dobre.

- Dlaczego nic nie powiedziałaś?- Jay kręcił się po pokoju z założonymi rękoma na głowie. - A gdyby coś ci naprawdę się stało?- Zaczął się denerwować.
- Nie chciałam was martwić i sądziłam, że sama dam sobie radę. Nie chciałam, aby Nathan myślał, że jestem jakimś mięczakiem.- Zaczęłam się mu tłumaczyć. Wmawiałam mu to samo, co musiałam wmówić samej sobie.
- Jeśli Nathan się o tym dowie to chyba zabije cię własnymi rękoma.- Dodał loczek.
- Dlatego nie może się o tym dowiedzieć.- Na samą myśl o tym ponownie zrobiło mi się gorąco. Nathan nie może się o tym dowiedzieć. - Po za tym ktoś próbuje mnie tylko nastraszyć. Nathan jasno i wyraźnie powiedział, że nikt nie wie o tym miejscu i że jestem tu bezpieczna.- "Tak Tess, wmawiaj tak sobie dalej" pomyślałam - Tak poza tym to gdzie on jest?- Zmieniłam temat. Tak naprawdę to tak strasznie się ucieszyłam na widok Jaya i Sel, że nawet nie zauważyłam, że go tu nie ma. Nie wiem jak to jest możliwe, że nie zauważyłam jego nieobecności; w końcu gdyby tu był to już dawno byśmy się pokłócili już chyba z tysiąc razy.
- Nie mamy pojęcia.- Wzruszył ramionami mój kuzyn.
- Jak to nie macie pojęcia?- Moje oczy przybrały wielkość pięciu złotówek. Muszę przyznać, że się przeraziłam. 
- No jechaliśmy na dwa samochody. On jechał za nami, ale nagle zniknął i wysłał na wiadomość z dokładnym adresem i powiedział, że dojedzie później.- Wyjaśnił spokojnie Jay. Jak on może być tak spokojny a jeśli coś się stało? Ale z drugiej strony to przecież mówimy o Nathanie.
- Dobra skończmy już tą rozmowę, bo jestem zmęczona. Nathan dojedzie jutro. Tess jest już bezpieczna, bo my tu jesteśmy poza tym ma rację- nikt nas tu nie znajdzie. My mieliśmy adres i trudno było nam tu trafić.- Powiedziała zdenerwowanym głosem Selena ale to pewnie ze zmęczenia. Tak naprawdę to ja sama bym poszła spać. Ostatnio zmrużyłam oko w drodze tutaj i to na dodatek tylko na kilka godzin.
- Oj już go tak nie broń Sel. Po prostu przyznaj, że jest kiepskim kierowcą.- Zażartowałam.
- Jestem świetnym kierowcą. Jak już to ona jest kiepskim pilotem.- Udawał obrażonego. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się śmiałam, ale tak szczerze się śmiała. - To wy idźcie się położyć a ja pójdę po sprzęt.- Oznajmił Jay i wyszedł na zewnątrz do samochodu.
- I jak wam się układa?- Uśmiechnęłam się do dziewczyny podczas zmienienia tematu. Tak bardzo chciałam wiedzieć czy chociaż im się jakoś układa.
- O czym ty mówisz?- Nie mogłam dokładnie wyczytać z jej miny czy mówi prawdę czy tylko żartuje, że nie wie, o co mi chodzi.
- Dobrze wiesz, o czym mówię. Oboje czujecie do siebie to samo.- Przypomniałam jej, co wydarzyło się kilka tygodni temu.
- Nie zapominajmy o twoim ojcu, który stoi na przeszkodzie.-
- To, dlaczego nie wyjedziecie?- Byłam pewna, że znam odpowiedź, ale chciałam się upewnić czy myślimy o tym samym.
- Prędzej czy później nas znajdą. A jeśli nas znajdą to zabiją. Jeśli już raz wejdziesz w to gówno to już na zawsze. Nie ma odwrotu.- Jej odpowiedź jest dokładniej, jakiej się spodziewałam, ale jednak nie chciałam jej usłyszeć. Czy to znaczy, że utknęłam tu już do końca życia? - Ale jak tam ci się układa z Nathanem.- Tym razem to ona zmieniła temat. Tak naprawdę to miałam juz dosyć ciągłego mówieniu o mnie lub o mnie i Nathanie. Chciałam się dowiedzieć więcej na temat Seleny i Jaya. W końcu są moimi przyjaciółmi a tak naprawdę to nic o nich nie wiem.
- Nawet nie zaczynaj. Dziwie się, że jeszcze się nie pozabijaliśmy. Poza tym, co ma być? Idiota zostawił mnie tu samą jak palec. Ja się na to nie piszę. Muszę o tym zapomnieć i iść na przód.-
- Co? Nie możesz.- Dziewczyna od razu jakby się przebudziła i całe jej zmęczenie przeszło.
- Selena naprawdę przepraszam cię, ale ja się poddaję. On nigdy nic do mnie nie poczuje poza tym sama nie wiem czy w ogóle coś jeszcze do niego czuję. Teraz muszę się skupić na odnalezieniu brata. To jest w tej chwili najważniejsze.- Mam mieszane uczucia, co do Sykesa. Jeśli się nie kłócimy to czuję, że moglibyśmy być razem i bardzo bym tego chciała, ale kiedy tylko zaczynamy się kłócić to, to uczucie znika i pozostaje tylko nienawiść i mam ochotę uciec żeby już nigdy więcej na niego nie patrzeć.
Selena już chciała coś powiedzieć, kiedy do domu wpadł Jay.
- Dziewczyny musicie to zobaczyć!- Chłopak podszedł do nas z jakąś karteczką w ręku.
- Co to jest?- Selena złapała za kawałek papieru i zaczęła go przeglądać.
- Nie mam pojęcia. Znalazłem to na frontowych drzwiach.- Kontynuował loczek. Kiedy ich dwoje się zastanawiało i przyglądało się karteczce, ja siedziałam i myślałam o najgorszym. Czy to możliwe, że to ten sam nieznajomy, co od wiadomości? Jak on mógł mnie tak szybko znaleźć?
- "Widzę, że twój laluś cię wystawił." Co to w ogóle na znaczyć? "Laluś", że niby Nathan.- Kiedy tylko Jay przeczytał to na głos od razu się podniosłam i myślałam, że dostanę zawału.
- Pokaż mi to.- Wyrwałam Sel karteczkę i jeszcze raz przeczytałam. Nie to nie może być on. Niby jak? Ale wszystko wskazywało na niego. Tylko jedna osoba mogłaby nazwać Nathana lalusiem. Spojrzałam się na Sel i Jaya którzy nie odrywali ode mnie wzroku. -Chyba wiem, kto to zostawił.- 

2 komentarze:

  1. No dlaczego w takim momencie? Ja chce wiedzieć kto im zostawił tą karteczkę! Max czy były Tess, Justin? Hmm, ciekawe który to?
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To Justin prawda? Powiedz ze to nie Max niby jest wredny ale to nie moze byc on.. Czekam na następny rozdział weny kochana

    OdpowiedzUsuń