Kiedy Nathan miał już do niego wchodzić usłyszeliśmy jeszcze jeden strzał i
Nathan opadł na podłogę.
- Nathan!- Krzyknęłam. W tej chwili byłam przerażona. A co jeśli coś mu się
stało… nigdy sobie tego nie wybaczę. Jay ponownie wysiadł z samochodu i
wciągnął Nathana na tylne siedzenie. W tym czasie Max przesiadł się na miejsce
kierowcy. Kiedy Jay znalazł się na miejscu obok Maxa, ruszyliśmy z piskiem
opon. Byłam roztrzęsiona i chciałam koniecznie wiedzieć, co z Nathanem. Selena
sprawdziła mu tętno i szukała miejsca postrzału.
- Czuje tętno, ale nie mogę znaleźć rany. O jest… dostał w ramie i rana nie
jest głęboka. Wyjdzie z tego. Nie martw się.- To ostatnie było raczej do mnie,
bo powiedziała to raczej szeptem. Dopiero teraz się zorientowałam, że jestem
zalana łzami. Dopiero teraz zauważyłem, że jesteśmy pod domem.
- Nie powinniście z nim jechać do szpitala?- Spytałam się chłopaków, kiedy
zabierali Natha z samochodu.
- Żeby go zamknęli? Mamy tu własnego lekarza.-
Wyszłam z samochodu i szłam za nimi. Zanieśli go do jakiegoś pokoju na
pierwszym piętrze. Chciałam wejść razem z nimi, ale Sel mnie zatrzymała.
- Sel daj mi tam wejść. Proszę cię ja muszę tam wejść.-
- Nie możesz rozumiesz. Twój ojciec zaraz tu przyjdzie i nie może zobaczyć cię
w takim stanie. Mógłby się zorientować,
że coś jest nie tak.-
- Czemu tak bardzo ci zależy żeby się nie dowiedział, ale wmawiasz mi, że
Nathan coś do mnie czuje.- Nadal mówiłam przez płacz. Usłyszałyśmy, że ktoś
schodzi po schodach, więc szybko się schowałyśmy. Tak jak mówiła Selena był to
mój ojciec i wszedł do pokoju gdzie znajdował się Nathan. Kiedy nikogo nie było
w pobliżu dziewczyna złapała mnie za rękę i pociągnęła na górę do mojego
pokoju.
- Chcesz wiedzieć, czemu mi tak zależy.- Przytaknęłam tylko głową. - Bo
miałaś rację… tylko wmawiam sobie, że nic już nie czuję do Jaya.-
- Czyli to o niego chodzi.- Przerwałam jej.
- Tak o niego. Wmawiam sobie, bo myślałam, że tak jest łatwiej i tak było,
ale kiedy ty tu przyszłaś i widziałam jak patrzysz na Nathana to wszystko mi
się przypomniało. Słuchaj znam Nathana nie od dziś i wiem, że to nie jest jego
życie. On czasami ma już tego dosyć, ale nie potrafi odmówić twojemu ojcu, bo
tak został wychowany. Ja też mam już dosyć ukrywania tego, co czuję. Dlatego ty
i Nathan musicie złamać tą zasadę to wtedy może inni też doznają szczęścia.-
- Ale dlaczego oczekujesz tego ode mnie? Czemu ty nie możesz mu stawić
czoła?-
- Bo jestem tchórzem. Wiem, że zabijam ludzi z zimną krwią a ty byś nigdy
tego nie zrobiła, bo się boisz pociągnąć za spust, ale ty masz inną odwagę. Ty
masz odwagę zaryzykować dla miłości tylko ty musisz ją w sobie odnaleźć. Proszę
cię Tess spróbuj się jakoś zbliżyć do Nathana. On jest wspaniałym chłopakiem i
zasługuje na taką dziewczynę jak ty i na normalne życie.-
- Sama mówiłaś, że on nie wie, co to miłość.-
- Ale ty możesz go tego nauczyć. Ja wam pomogę.- Wtedy do pokoju wszedł
Jay.
- Ja też pomogę.- Spojrzałyśmy się na niego ze strachem w oczach. - Nie
bójcie się niczego nie powiem. To zostanie pomiędzy naszą trójką, bo Max nie
może się dowiedzieć. On od razu poleci naskarżyć, bo nie może przeżyć tego, że
twój ojciec lubi Nathana bardziej od niego.-
- Mogę się tylko ciebie zapytać ile słyszałeś z naszej rozmowy.- Zapytała
się Sel, która się zaczerwieniła.
- Wystarczającą.- Jay uśmiechnął się, podszedł do Seleny i złapał ją za
rękę. Dziewczyna nie wiedziała, co ma zrobić, ale w końcu posłała mu przeuroczy
uśmiech. Dopiero teraz zauważyłam, że pasują do siebie.
- Macie racje… muszę to zrobić. Nie tylko dla siebie, ale i dla was.-
- Tylko z Nathanem będzie naprawdę ciężko, bo mu naprawdę zależy na opinii
szefa.- Wyjaśnił Jay. Skoro on tak mówi to naprawdę tak jest. W końcu z
Nathanem są najlepszymi przyjaciółmi od samego początku. - A tak przy okazji
szef was szuka.-
- I dopiero teraz nam to mówisz?-
- Myślałem, że to, o czym rozmawialiśmy wcześniej jest ważniejsze. Jak coś
to zgońcie to na mnie. Powiedzcie, że nie mogłem was znaleźć i już po
kłopocie.-
Nie słuchając go dalej, poszłyśmy go gabinetu mojego ojca. Delikatnie
zapukałam i kiedy usłyszałam 'proszę' weszłyśmy do środka. Jak zwykle mój
ojciec siedział w swoim fotelu i palił cygaro.
- Chciałeś nas widzieć tato?- Jako pierwsza postanowiłam zabrać głos.
- Powiedz mi Tess… jak to jest? Jesteś tu tak krótki czas a już po raz
drugi jesteś w moim gabinecie, bo wplątałaś się w jakiś problem.-
- Szefie dzisiejsza akcja to był wyłącznie moja wina. Nathan kazał nam
zostać w samochodzie, ale postanowiłam go zignorować i namówiłam Tess żeby szła
ze mną.-
- To jest to, co kocham w naszej rodzinie. Każdy bierze winę na siebie.-
Mężczyzna wstał z fotela i zaczął krążyć po pomieszczeniu.
- Z tego, co słyszałem to Nathan zaczął strzelać, więc to jego wina. On już
dostał zasłużoną karę.- Nie wytrzymałam i po prostu wybuchłam.
- On mnie przecież tylko bronił! Poprzednim razem nie użył broni i też za
to go ukarałeś! Jak możesz go tak traktować?! On staje na głowie żeby tylko cię
zadowolić a ty masz go w dupie! Brzydzę się tobą wiesz?! I ty masz bezczelność
nazywać nas swoją rodziną?!- Wtedy mężczyzna podszedł do mnie i poczułam
straszny ból na policzku.
- Jak śmiesz się do mnie tak odzywać?! Myślałem, że matka cię lepiej
wychowała! Chociaż czego ja się spodziewałem?! Jesteś taka sama jak ona!-
- Nie masz prawa o niej tak mówić!- I po raz kolejny poczułam ból na
policzku.
- Dobrze wystarczy tego Tess. Idziemy stąd.- Sel złapała mnie za rękę i
wyprowadziła stamtąd.
- Nie chcę cię widzieć na dzisiejszej kolacji!- Usłyszałam zanim zdążyłyśmy
zamknąć drzwi.
- Wszystko w porządku?-
- Nie jak może być w porządku skoro on mówi o Nathanie takie rzeczy!?-
- Już uspokój się.- Wtedy dołączył do nas Jay.
- Hej, co się stało?-
- Dostała dwa razy w twarz, bo broniła Nathana.-
- A co z nim?- Nie wytrzymam, jeżeli go zaraz nie zobaczę.
- Jest już u siebie. Jak chcesz to możemy do niego pójść.- Nie dając im
żadnej odpowiedzi ruszyłam w stronę jego pokoju. Bez pukania weszłam do niego i
znalazłam bruneta leżącego na łóżku.
-Nathan wszystko w porządku?-
- Postrzelili mnie i mogli mnie zabić! Tak wszystko jest w porządku!-
Zaczął krzyczeć. Nie dziwie się, też bym była wściekła.
- Nathan ja nie chciałam.- Zaczęłam się tłumaczyć, bo wiedziałam, że jak
zwykle to mnie będzie o to wszystko oskarżał.
- Nigdy nie chcesz a zawsze robisz problemy!-
- To ja jej kazałam wyjść z tego samochodu!- Do kłótni dołączyła się
Selena.
- Chyba jest dorosła i powinna decydować za siebie!-
- Nie musiałeś od razu sprzedać mu kulki w łeb!- Jay także stanął po mojej
stronie.
- Już raz popełniłem ten błąd i nie zamierzałem popełnić go jeszcze raz!
Szef kazał mi jej chronić, więc właśnie to robiłem!-
- Nie musisz się nim przejmować uważa, że już dostałeś zasłużoną karę!-
Teraz to i ja zaczęłam krzyczeć. Dobrze, że drzwi są pozamykane.
- Gdyby nie ty nie musiałby mnie karać! Odkąd się tu zjawiłaś wszystko
psujesz!-
- Dostała od własnego ojca dwa razy w twarz tylko, dlatego że ciebie
broniła!-
- Nikt jej o to nie prosił!-
- Ale zrobiła to a teraz ranisz ją!- Nie to, że mnie obwinia to buło
normalne. Najbardziej zabolało to, co powiedział dalej.
- I bardzo dobrze, bo nienawidzę jej!-
- Ale ona cię kocha idioto!- Wszyscy spojrzeliśmy się w stronę Seleny,
która zakryła ręką usta.