niedziela, 30 sierpnia 2015

25. Bo to boli

Nathan nagle oderwał się ode mnie jak oparzony, przy czym delikatnie popchnął mnie do tyłu. Stałam tam jak wryta w ziemię nie wiedząc, co się dzieje ani co się działko kilka sekund temu. Czy on przed chwilą mnie pocałował? A ja to odwzajemniłam?
- To nie powinno się wydarzyć.- Nathan chodził po całym pokoju, w tą i z powrotem ciągnąc się za włosy. - Co ja teraz zrobię? Jak twój ojciec się dowie to nie wiem, co mi zrobi.-
 Cały czas wpatrywałam się w niego, nie odzywając się. Nadal byłam w szoku po tym, co się stało, ale także nie rozumiałam jego zachowania. - Co ja gadam? Dobrze wiem, co mi zrobi. Strzeli mi prosto między oczy w najmniej oczekiwanym momencie.-
 Nie mogłam dłużej na to patrzeć, więc podeszłam do niego i złapałam do za ramię, aby przestał krążyć bez sensownie po pokoju.
- Nathan spokojnie. Nikt nie musi się o tym dowiedzieć. To będzie nasza tajemnica.- Próbowałam go uspokoić, ale szło mi to marnie.
- Spokojnie? Jak ja mam być spokojny? Teraz już wiesz, o co mi chodziło jak mówiłem, że przez ciebie wpadam w same kłopoty?-
- Przepraszam, ale to ty wsunąłeś mi język do ust.- Powiedziałam zirytowana. Myślałam, że Nathan zaraz jakoś mi się odgryzie jakimś komentarzem, ale się nie doczekałam. Po prostu stał przede mną ze strachem wymalowanym na twarzy. On naprawdę był przerażony.
 Nagle strasznie zrobiło mi się do żal i ja też zaczęłam żałować tego pocałunku, chociaż że było to najlepsze, co mi się przytrafiło w całym życiu.
 Pocałował mnie tylko raz, ale to było wystarczająco, aby uzależnić się od jego ust. Pragnęłam poczuć je jeszcze raz; ich delikatny dotyk, ich słodki smak. Już teraz brakowało mi jak jego usta pasowały do moich zupełnie jak brakujący kawałek do układanki.
 To wszystko przestało mieć znaczenie po ujrzeniu jego przerażenia.
- Będziemy udawać, że nic się nigdy między nami nie wydarzyło.- Było mi ciężko powiedzieć te słowa, ale nie mogłam być samolubna. Wiedziałam, że tak będzie najlepiej nie tylko dla niego, ale także i dla mnie.
 Chłopak spojrzał się na mnie zmieszany.
- Jak chcesz udawać? Nie wiem czy będę potrafił.- Zmarszczył brwi, na co zaśmiałam się pod nosem, aby rozluźnić trochę atmosferę.
- Cały czas udajesz. Oboje to robimy.- Nathan spojrzał się na mnie nie wiedząc, co mam na myśli. - Cały czas udajemy, że jesteśmy przyjaciółmi.- Powiedziałam z udawanym uśmiechem, bo była to smutna prawda.
- Tess my...- Zaczął, ale mu przerwałam.
- Jesteśmy przyjaciółmi? To chciałeś powiedzieć? Wybacz, ale przyjaciele nie chcą się pozabijać przez 90 procent czasu, który spędzają razem.- Oboje zaśmieliśmy się pod nosem. - To, co jest między nami to nie jest przyjaźń. To jest... Coś skomplikowanego.-
Staliśmy przez chwilę w niekomfortowej ciszy, więc postanowiłam ją przerwać.
- Więc następnym razem jak będziesz się do mnie dobierał to zareaguję natychmiast i opamiętam cię plaskaczem w twarz.- Uderzyłam go lekko w ramię i zaśmiałam się, na co on uśmiechnął się, pokazując swoje białe zęby i spojrzał w dół, ale zaraz wrócił wzrokiem na moją osobę.
- Bardzo zabawne.- Powiedział sarkastycznym tonem. - Myślałem, że mamy o tym zapomnieć.-
- No wiesz, co? Daj mi się trochę pomęczyć. Miałam ciężki dzień, więc należy mi się trochę czasu pod nazwą ''Robienie jaj z Sykesa."- Nathan skrzyżował ręce na piersi. - No dobra nad nazwą jeszcze popracuję.- Chłopak uniósł brew i nadal stał z założonymi rękoma na piersi. - No dobra o całej sytuacji zapominamy od teraz.- Powiedziałam z udawanym zawiedzionym głosem.
- Dziękuję. A teraz jak samo powiedziałaś, "miałaś ciężki dzień", więc powinnaś się położyć i odpocząć.- Jak na zawołanie ziewnęłam a oczy zaczęły robić się coraz cięższe, a przecież jest dopiero po pierwszej po południu.
 Nathan miał rację; powinnam odpocząć. To był dzień pełen emocji.
 Grzecznie podeszłam do łóżka i wpełzłam pod kołdrę. Wygonie ułożyłam głowę na poduszce i zamknęłam oczy.
 Ponownie je otworzyłam, kiedy usłyszałam zamknięcie drzwi od mojego pokoju. Natychmiast się podniosłam i krzyknęłam za chłopakiem, którego już nie było w pokoju.
- Nathan!-
 Nie musiałam czekać długo aż drzwi ponownie się otworzyły i stanął w nich brunet.
- Coś się stało?- Zapytał z troską a mi zrobiło się głupio, że go zawołałam. W zasadzie nie wiem, dlaczego to zrobiłam; zrobiłam to bez żadnego zastanowienia się. Zaczęłam bawić się rogiem kołdry i spojrzałam się na swoje palce.
- Zostaniesz tu ze mną?- Znalazłam odwagę, aby się na niego spojrzeć. Wyglądał na bardzo zmieszanego, więc szybko wyprostowałam sytuację. - Przynajmniej do póki nie wróci Selena. Nie chcę tu być sama.-
- To nie jest najlepszy pomysł.- Powiedział po krótkim zastanowieniu się i miał już wychodzić, ale go zatrzymałam.
- Nie zostawiaj mnie. Znowu.- Zabrzmiałam jakbym była desperatką, za co chciałam się kopnąć.
- Nie zostawię. Przez cały czas będę na dole.- Zapewniał mnie, ale nie wystarczało mi to.
- Nathan proszę.- Powiedziałam prawie szeptem.
 Chłopak długo się wahał, ale w końcu zdecydował się zostać. Uśmiechnęłam się lekko i ponownie położyłam głowę na poduszce przykrywając się kołdrą po samą szyję.
 Nathan usiadł na brzegu łóżka i oparł się o ścianę.
 Ponownie zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć, ale po dłuższej chwili otworzyłam je, bo kusiło mnie, co robił Nathan. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że sam przysypia na siedząco. Zaśmiałam się cicho na ten widok a Nathan uchylił jedno oko, aby spojrzeć się na mnie.
- Ja nie gryzę.- Zaśmiałam się i poklepałam miejsce obok mnie.
 Tak samo jak wcześniej Nathan się wahał, ale w końcu położył się na miejscu obok mnie.
- Miejmy nadzieję.- Uśmiechnął się i położył się na plecach.
 Przez chwilę wpatrywał się w sufit, ale później zamknął oczy. Chciałam zrobić to samo, ale nie mogłam przestać mu się przyglądać.
- Może i nie gryziesz, ale się gapisz.- Nagle powiedział nie otwierając oczu.
 Spaliłam buraka. Niby skąd wiedział?
- Wybacz.- Powiedziałam i szybko odwróciłam się do niego plecami, aby mnie już dłużej nie kusiło.
 Oczywiście długo nie wytrzymałam i ponownie odwróciłam się w jego stronę.
 Nathan miał uśmiech na twarzy i otwarte już oczy pewnie, dlatego że poczuł, że się ruszam i wiedział, że czegoś od niego chcę. Czy naprawdę jestem aż tak przewidywalna?
- Z tego wszystkiego zapomniałam ci podziękować za uratowanie mi życia, więc dziękuję.-
- Gdybym tu był to bym nie musiał cię ratować, ale nie ma, za co.- Odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się delikatnie.
- I chciałam cię przeprosić za to, że znowu się wtrącam w nie swoje sprawy, więc przepraszam.- Powiedziałam już mniej pewniej, bo nie chciałam do tego wracać.
 Nathan spoważniał i ponownie spojrzał się na sufit.
- Chciałaś dobrze. To ja powinienem cię przeprosić, że znowu zachowałem się jak totalny dupek, na ciebie naskoczyłem i jak zwykle powiedziałem za dużo... Więc przepraszam.- Powiedział naśladując mnie. Spojrzał się w moją stronę, ale już się nie uśmiechnął tylko pozostawał poważny.
- Wybaczę ci, jeśli ty wybaczysz mi.- Postawiłam mu ultimatum. Chciałam trochę rozluźnić atmosferę, więc wyszczerzyłam się w szeroki uśmiech.
- Zgoda.- Zaśmiał się i nie spuszczał ze mnie wzroku. Zapadła cisza.
 Czułam się trochę nie zręcznie, więc szybko coś wymyśliłam, aby nie tylko przerwać ciszę, ale również i kontakt wzrokowy.
- No i świetnie.- Klasnęłam w ręce i tak samo jak Nathan odwróciłam się na plecy tylko tym razem po zamknięciu oczu udało mi się je tak pozostawić.
 Już czułam, że odpływam w głęboki sen, ale głos Nathana przywrócił mnie do rzeczywistości.
- Miałaś rację.- Spojrzałam się na niego zmieszanym wzrokiem. - Nie wiem, co to tak naprawdę miłość. Nikt nie miał okazji mi jej pokazać.-
- A twoi rodzice?- Wypaliłam nagle i żałowałam, że nie zdążyłam się ugryźć w język. 
- Nie chcę o tym rozmawiać. To przeszłość.- Powiedział krótko.
- Rozumiem.- Już wiedziałam, co rozumie przez "to przeszłość"; nie ma to znaczenia, bo nie da się jej zmienić oraz o tym się nie mówi, bo to tylko rozdrapywanie ran.
 Leżeliśmy w ciszy i czekałam czy jeszcze coś powie. Miałam nadzieję, że jednak jeszcze coś powie, bo przecież gdyby nie chciał, o czym porozmawiać to by nie zaczynał takiego tematu. To niebyło w jego stylu, aby rozmawiać o takich rzeczach. Czy aż tak to go męczyło?
 W końcu się odezwał.
- Może to zabrzmi głupio, ale... Co to w ogóle jest miłość?- Z szoku otwarłam usta i nie wiedziałam jak mu na to odpowiedzieć. Skąd w ogóle takie pytanie?
 Nathan chyba widział zakłopotanie na mojej twarzy, bo kontynuował.
- Jak dla mnie nie ma czegoś takiego. To głupia rzecz, którą ktoś wymyślił i nazwał a inny traktują ją na poważnie.- Wzruszył ramionami jakby gdyby nigdy nic.
 Rozumiem, że nie wszyscy wieżą w miłość, ale nie aż do takiego stopnia. Trochę zrobiło mi się go żal, że tak to widzi.
- To wcale nie zabrzmiało głupio- Zapewniłam go. - Ale głupie jest to, co o niej myślisz. Odpowiadając na twoje pytanie to, każdy ma swoją definicje miłości. Może właśnie taka jest twoja; nieistniejące uczucie.-
- A jaka jest twoja definicja?- Spojrzał się na mnie a ja po raz kolejny nie wiedziałam jak mam odpowiedzieć na jego pytanie.
 Z jednej strony były to proste pytania, ale z drugiej niekoniecznie.
 Chwilę się zastanawiałam nad moją odpowiedzią a Nathan przez cały czas cierpliwie czekał, nie spuszczając ze mnie wzroku.
 Patrzyłam się w sufit aż w końcu wzięłam głęboki oddech i odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Tak naprawdę to nie wiem, bo nigdy nie byłam zakochana…- Nie dokończyłam, bo Nathan się wtrącił.
- A co z Justinem? Nie byłaś w nim zakochana?- Tym razem to on zadał nie właściwe pytanie, którym mnie zdenerwował.
 To było chyba oczywiste, że nie chce o nim rozmawiać a przede wszystkim nie po tym, co stało się dzisiaj.
- A co z Cher? Nie byłeś w niej zakochany?- Zapytałam wściekła z jadem w głosie i spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
 Nathan nie odezwał się tylko odwrócił głowę. Ja też leżałam cicho, ale w końcu wzięłam głęboki oddech, aby się uspokoić i kontynuowałam moją odpowiedź oraz nie chętnie odpowiedziałam mu na jego pytanie.
- Myślałam, że to, co jest między mną a Justinem to miłość, ale się myliłam. Nie wiem, jaka jest moja konkretna definicja miłości, ale wiem jak mogłabym ją rozpoznać.- Zrobiłam krótką przerwę, aby zebrać myśli. - Po pierwsze jesteś gotowy dla tej osoby zmienić swoje całe poprzednie życie, jakim żyłeś. Nie możesz przestać myśleć o tej osobie nie ważne jak bardzo tego chcesz. Jesteś gotowy wskoczyć w ogień za nią a nawet zaryzykować własne życie.- Zaczęłam wymieniać i spojrzałam na Nathana u którego widziałam zainteresowanie. - Kiedy mówi do ciebie przykre rzeczy czy cię obraża to strasznie boli nawet, jeśli wiesz, że nie powinno i wmawiasz sobie, że to tak ma być, bo nienawidzicie się od samego początku. Czujesz jak ci przyśpiesza serce, kiedy tylko do ciebie się zbliża i motyle w brzuchu, kiedy wasze usta złączą się w pocałunku.- Zamilkłam, bo to, co wymieniłam pasowało do wszystkiego, co czułam do Nathana. Czy to możliwe, że w końcu znalazłam swoją definicje miłości?
 Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Nathan.
- Strasznie dużo wiesz o miłości na osobę, która nigdy nie była tak naprawdę zakochana.- Zaśmiałam się i przez krótszą chwilę zapanowała niezręczna cisza, ale Nathan ją przerwał jąkającym się głosem, bo nie wiedział jak dokładnie dobrać słowa. - A to, co czujesz do mnie to… jest to miłość?- Zdziwiło mnie jego pytanie i na pewno było to widać.
- Nie rozumiem.-
- W dzień postrzału. Selena powiedziała, że mnie kochasz.- Przypomniał wydarzenie z przed kilku tygodni. - Cher też tak mówiła, dlatego chciałbym wiedzieć czy ty mnie naprawdę kochasz no i wiesz… czy to ta cała miłość, o której mówisz z taką pasją…- Poczerwieniłam się ze wstydu, ale on tak samo. Nie było mu łatwo o tym mówić. Przez cały czas bawił się rękoma i unikał mojego wzroku. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak zakłopotanego. W tym dniu wydarzyło się wiele pierwszych razy. - … Czy może to były puste słowa.- Nie wiedziałam czy mam mu odpowiedzieć, bo nie chciałam niszczyć tej miłej chwili między nami, ale jeśli mu nie odpowiem to i tak się wkurzy i znowu będziemy sobie skakać do gardeł. I nie wiedziałam czy mam mu powiedzieć prawdę czy mam skłamać. Po tym jak zareagował po pocałunku bałam się jak zareaguję jak się dowie o moich uczuciach do niego.
 Długo się nie odzywałam, więc brunet spojrzał się na mnie.
- A czy to ważne? I tak to nic nie zmieni.- Posłałam mu sztuczny słaby uśmiech.
 Nie odpowiedziałam mu, wprost ale chyba się domyślił odpowiedzi, bo przytaknął głową i odwrócił wzrok.
 Kiedy tak leżeliśmy w ciszy wpadła mi do głowy jedna głupia myśl; skoro już wie o moich uczuciach to, dlaczego nie powiedzieć mu wszystkiego, co mi leży na sercu?
 Bez żadnego dłuższego namysłu, podniosłam się gwałtownie i oparłam się na łokciach tak żebym miała lepszy na niego widok.
- Nathan daj nam szansę a pokaże ci jak kochać i jak to jest być kochanym.-
 Chłopak nie wyglądał na zaskoczonego moimi słowami zupełnie jakby sam o tym myślał przez ten cały czas, ale szybko pozbyłam się tej myśli, bo to było bez sensu.
Nathan podniósł się na łokciach tak samo jak ja.
- Ale twój ojciec...-
- Zapomnij o moim ojcu!- Przerwałam mu i podniosłam się do pozycji siedzącej. - Jeśli chociaż trochę coś do mnie czujesz to zaryzykuj. Ja jestem w stanie zaryzykować dla ciebie.-
 Nathan zastanawiał się nad moimi słowami i sam próbował coś powiedzieć, ale żadne słowa nie opuszczały jego ust.
- Przestań to głupie.- Powiedział w końcu i z powrotem położył się na plecach, zakładając ręce za głowę.
- Dla ciebie wszystko jest głupie.- Rzuciłam ręce w powietrze. -Selena i Jay są w stanie dla siebie zaryzykować.-
- Bo oni też są głupi!- Podniósł głos i usiadł tak samo jak ja, wpatrując się we mnie morderczym spojrzeniem.  -Wiesz, co się stanie jak twój ojciec się dowie?-
 On jak zwykle o moim ojcu. Czy to jego jedyna wymówka na wszystko?
- Tak wiem i wiesz, co?- Zadałam retoryczne pytanie. - Mam to gdzieś! Czy to znaczy, że ja też jestem głupia?- Czekałam na jego odpowiedzieć, ale jej nie dostałam, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. - Jeśli to dla ciebie taka głupota to, dlaczego mnie pocałowałeś?- Dalej ciągnęłam ten temat.
- Mieliśmy o tym zapomnieć.- Wymamrotał pod nosem.
- Ale nie zapomnę!- Krzyknęłam po raz kolejny wymachując rękoma. - Może jeszcze się nie skapnąłeś, ale dla mnie to było więcej niż zwykły pocałunek. Nie pozwolę ci się bawić moimi uczuciami tak jak do tej pory. Przez cały czas próbuję dopasować się do ciebie, ukrywam swoje prawdziwe uczucia, wybaczam ci za każdym razem, kiedy mnie ranisz a ty minie tak traktujesz?- Nathan wbił wzrok w swoje dłonie a ja czułam jak łzy napływają mi do oczu. Nie chciałam płakać, więc mrugnęłam parę razy, aby temu zapobiec. - Wybacz, ale nie będę kolejną Cher.-
 Nie czekając na żadną jego reakcję, położyłam się odwrócona do niego plecami. Chłopak cały czas siedział w tej samej pozycji, co go zostawiłam i siedział cicho.
 Po chwili Nathan próbował zwrócić moją uwagę i co chwilę wyszeptywał moje imię, ale ignorowałam go i udawałam, że śpię. W końcu głośno westchnął.
- Widziałem ich.- Powiedział zachrypniętym głosem, ale zaraz odkaszlnął, aby powrócił do normy.
- Co?- Odwróciłam się delikatnie w jego stronę, ale nadal miałam do niego odwrócone plecy.
- Widziałem jak Cher się z kimś całuje pod jej domem, ale dokładnie nie widziałem, z kim.- Powiedział już normalnym głosem.
- To, dlaczego na mnie naskoczyłeś?- Położyłam się na plecach abym miała na niego lepszy widok. Patrzyłam się na niego z zaciekawionym oraz złym spojrzeniem. Dlaczego była ta cała akcja skoro wiedział, że mam rację. Musiał znaleźć jakiś powód, aby mi przybliżyć i zranić?
 Tak samo jak wcześniej chłopak nie mógł się wysłowić, więc cierpliwie czekałam.
- Bo... Bo to strasznie boli i nie chciałem o ty mówić.- Powiedział łamiącym się głosem i cały czas wpatrywał się w jedno miejsce przed sobą.
 Mój wyraz od razu złagodniał i zrobiło mi się go żal.
 W życiu przeszłam wiele, ale jeszcze nigdy nie miałam złamanego serca.
 Podniosłam się i usiadłam bliżej niego. Objęłam go od tyłu i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Przykro mi.- Powiedziałam zgodnie z prawdą. - Zależało ci na niej?- Zapytałam łagodnym głosem.
- To nie ważne.-
 Oczywiście jego popularne "to nie ważne". Wywróciłam tylko oczami.
- Dlaczego boisz się mówić o swoich uczuciach. Zobaczysz, ulży ci jak się wygadasz. Popatrz na mnie... Wygarnęłam ci i czuję się o wiele lepiej.- Podniosłam głowę a kiedy się na mnie spojrzał wyszczerzyłam się w szeroki uśmiech, na co zaśmiał się i pokręcił głową.
- Zależało mi, ale nie kochałem jej. Tak jak mówiłem nie wieże w miłość. Za to jej na mnie ani trochę nie zależało. Byłem tylko jej zabawką.-
 "No oczywiście, że jej nie zależało." Pomyślałam. Wiedziałam to już od pierwszego dnia jednak nadal było mi go szkoda. Sel i Jay jednak się mylili; Nathan nie był z nią z powodu jakiegoś układu tylko coś dla niego znaczyła.
- Widziałeś, kto to był?- Musiałam wiedzieć czy był to Max czy może był ktoś jeszcze.
- Nie. A ty wiesz, kim on jest?- Przytaknęłam jedynie głową. - W takim razie mi nie mów, bo zabiję gościa jak go tylko spotkam.-
 "Szczerze to wyznałbyś mi przysługę." Pomyślałam, ale nie chciałam tego powiedzieć na głos, bo zaczęłyby się kolejne pytania i w końcu by doszedł, z kim zdradzała go Cher.
- Nawet wtedy, kiedy będziesz mi groził, że mnie zabijesz jak ci nie powiem?- Zażartowałam.
- Nawet wtedy, bo na pewno będę blefował. Nigdy bym cię nie skrzywdził.-
 Uśmiechnęłam się na jego słowa. Dobrze wiedzieć, że tak naprawdę nic mi przy nim nie grozi. Przecież tyle razy groził, że coś mi zrobi.
- Co zrobiłeś jak ją zobaczyłeś?- Powróciłam do naszego poprzedniego tematu.
 Nathan coraz chętniej mówił o tej całej sytuacji, więc musiałam to wykorzystać. Nie jedynie z powodu mojej ciekawości, ale robiłam to też dla niego.
 Nie mogę go od razu nauczyć kochać; muszę zacząć od bardziej prostych spraw, takich jak zaufania i dzielenia się problemami lub uczuciami.
- Poniosło mnie... I to bardzo. Stąd te siniaki.- Wskazał na swoje podbite oko. - Goście z jej gangu mnie dopadli.-
- Nie pomogła ci?- Zapytałam oburzona. Jak ona mogła na to pozwolić? Z resztą, czego ja się dziwię? - To by było pierwsze, co ja bym zrobiła, nawet gdybyś to właśnie na mnie był wściekły.-
- Wiem, że byś to zrobiła, ale ona nie mogła. Nie to, że by coś zrobiła gdyby mogła.- Prychnął pod nosem.
- Tak wiem. Powiem ci jedno.- Ponownie odwrócił głowę w moją stronę, aby na mnie spojrzeć. - Nie była ciebie warta i gust ma do bani. Zamienić ciebie na kogoś takiego jak on? Totalne bezguście.- Zrobiłam minę z udawanym obrzydzeniem, na co Nathan się zaśmiał.
 Przez chwilę udawała, że się nad czymś zastanawiam. - Może był lepszy w łóżku?- Stwierdziłam i dalej udawałam, że nad tym myślę.
- W to, to szczerzę wątpię.- Wypiął pierś do przodu, na co wywróciłam oczami.
- Jakiś ty skromny.- Zaśmialiśmy się oboje i zapadła cisza, ale nie była to taka sama cisza jak do tej pory; była to przyjemna cisza, której żaden z nas nie chciał przerwać.
 Z uśmiecham się na ustach ponownie oparłam brodę na jego ramieniu i korzystałam z tej miłej ciszy na myśleniu.
 W pewnym momencie uśmiech pomału zaczął schodzić mi z ust, kiedy zaczęłam myśleć o dzisiejszym dniu.
 Bez żadnego słowa odsunęłam się od chłopaka i położyłam się na swoim miejscu, odwrócona do niego plecami.
- Wszystko w porządku?- Zapytał zatroskany i położył się blisko mnie, odwrócony w moją stronę.
-Ten cały dzień to jakaś wielka pomyłka.- Zaczęłam myśleć na głos.
- Żałujesz wszystkiego, co się dziś wydarzyło?- Zapytał smutnym szeptem.
- Wszystkiego. A przede wszystkim tego, że to ty ze mną tu zostałeś.- Powiedziałam po dłuższej chwili. Nie chciałam go ranić, ale taka była prawda. - Przed tą całą rozmową miałam jeszcze nadzieję.- Zrobiłam krótką przerwę.- A teraz nie mam już nic.-
- Masz mnie.- Powiedział bez żadnego zastanowienia się.
 Na jego słowa szczery uśmiech pojawił się na moich ustach, ale nie skomentowałam tego.
- Dobranoc Nathan.- Powiedziałam przez uśmiech. Można powiedzieć, że w pewnym sensie go zbyłam.
 Nie spodziewanie Nathan objął mnie ramieniem i głowę przyłożył tak, blisko że czułam jego ciepły oddech na moim karku.
 Serce przyśpieszyło mi jak oszalałe, ale szybko powróciło do normalnego stanu.
- Dobranoc Tess.- Szepnął mi do ucha.
 Leżeliśmy tak i nie mogłam przestać się uśmiechać.
 Może nie był to najlepszy dzień w moim życiu, ale ta chwila była tego wszystkiego warta.
 Nathan też miał rację; mam jego... I tyle stanowczo mi wystarczy.

 Z takimi myślami zasnęłam w objęcia chłopaka, który był dla mnie wszystkim.

~~*~~

Tak jak widać już wróciłam z nowym rozdziałem. Jak tam wam minęły wakacje? Bo ja to w końcu miałam okazję odpocząć od wszystkiego. Chciałam poświęcić te wakacje na pisaniu, ale niestety tak mnie wciągnęły książki, że przez dwa miesiące przeczytałam więcej książek niż przez całe moje życie. Starałam się pisać jak najwięcej, ale udało mi się tylko napisać ten jeden rozdział i początek następnego (+ po jednym do moich innych blogów). Także niestety, ale będziecie musieli być cierpliwi, co do rozdziałów.

A co do tego rozdziału to chciałam was przeprosić; lubię, kiedy Tess i Nathan mają takie momenty, że tylko rozmawiają i sobie wszytko wyjaśniają, ale niestety jak widać nie umiem takich scen pisać, więc jeszcze raz przepraszam za ten rozdział.
A tak z innej beczki to ostatnio napisałam sobie listę kluczowych sytuacji w tym opowiadaniu i muszę wam powiedzieć, że dużymi krokami zbliżamy się do końca. Wcale nie zostało tego dużo, ale znając mnie to rozpiszę się tak i powymyślam tysiąc innych komplikacji podczas pisania, że spokojnie dojdziemy, do co najmniej pięćdziesięciu rozdziałów.

Strasznie się tu rozpisałam, ale to już chyba wszystko, o czym chciałam wam powiedzieć. Mam nadzieję, że chociaż trochę wam się spodoba ten rozdział.