- Ale ona cię kocha idioto!- Wszyscy spojrzeliśmy się w stronę Seleny,
która zakryła ręką usta. Następnie spojrzałam na Nathana, którego zamurowało.
- Nathan… ja… to nie…- Chciałam mu to jakoś wytłumaczyć, ale nie mogłam się
wysłowić.
- Wyjdź stąd.- Powiedział to ledwo słyszalnym głosem, ale ja jednak to
usłyszałam.
- Co? Dlaczego?-
- Powiedziałem wynocha!- Krzyknął, że aż się przestraszyłam. Nigdy bym się
nie spodziewała, że może tak zareagować. Z całej siły próbowałam powstrzymać
łzy. Zrobiłam tak jak kazał i wyszłam.
- Nie przesadzasz stary?- Słyszałam jak Jay ponownie staje po mojej
stronie.
- Wy też się wynoście! Nie chcę was tu widzieć!- Brunet także wygonił
swoich przyjaciół. Zrobili tak jak kazał. Wiedzieli, że Nathan ma ciężki
charakter i nie ma sensu się z nim kłócić czy sprzeciwiać. Poszłam do swojego
pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Nie chciałam nikogo widzieć. Dlaczego w ogóle
Selena powiedziała to Nathanowi? Przecież wiadomo, że on mnie nienawidzi a
teraz jeszcze tylko pogorszyła sprawę. Chciałam najpierw się z nim jakoś
zaprzyjaźnić a kto wie może później poczułby do mnie to samo, co ja do niego,
ale teraz nie robi to już żadnej różnicy. Już nie mam szans cokolwiek zmienić.
On jest tak strasznie zapatrzony w mojego ojca jakby nie widział poza nim
świata. Nie ma szans żeby mu się przeciw stawił. Albo po prostu nie jestem w
jego typie i nie ma zamiaru ryzykować. Sama nie wiem, do czego zdolny jest mój
ojciec. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Dopiero teraz
zorientowałam się, że płaczę. Usłyszałam ponowne pukanie do drzwi, ale nic nie
powiedziałam; nie chciałam z nikim rozmawiać. Jednak osoba, która pukała
poddała się i po prostu weszła. Oczywiście byli to Jay i Selena. Odwróciłam się
do nich plecami, bo nie chciałam im pokazywać, że płaczę.
- Tess. Strasznie cię przepraszam.- Zaczęła Sel i usiadła na moim łóżku.
Nic nie odpowiedziałam, więc brunetka kontynuowała.- Tak jakoś mi się
wymsknęło. Przez chwile zapomniałam, że to Nathan i do niego trzeba dochodzić
powoli i stopniowo. Wiem, że wszystko zepsułam. Naprawdę przepraszam.- Selena
dotknęła mojego ramienia a ja jeszcze bardziej zaczęłam płakać.
- Dlaczego to tak boli?- Zapytałam po chwili. - Nie powinno a jednak.
Przecież odkąd tylko się poznaliśmy skaczemy sobie do gardeł, więc dlaczego to
do cholery tak boli?!- Sel mnie mocno przytuliła i próbowała uspokoić. To był
dziwny gest z jej strony; nie wygląda a taką osobę, co lubi się przytulać czy
nawet zaprzyjaźniać się. Jednak odwzajemniłam uścisk, bo był mi bardzo potrzebny.
- Przejdzie mu zobaczysz.- Jay usiadł koło nas. - A boli, bo jesteś
człowiekiem nie to, co Nathan… on nie ma uczuć.- Odsunęłam się od Seleny i
popatrzyłam na niego. Gdybym mogła zabijać wzrokiem to loczek już dawno by nie
żył.
- Jak ty możesz tak mówić?! Nathan ma uczucia! Ja to wiem! Każdy je ma…
nawet ktoś taki jak Nath! Jak… jak ty możesz w ogóle nazywać się jego
przyjacielem!?- Zaczęłam krzyczeć, bo to, co powiedział to było ciosem poniżej
pasa. Może Nathana by to nie ruszyło, ale mnie tak. Wiem, że on jest kimś innym
niż oni wszyscy myślą.-
- Jestem jego przyjacielem od samego początku, kiedy tylko się tu pojawiłem
i on zawsze taki był! Bez jakichkolwiek uczuć!-
- No właśnie! Odkąd TY się tu pojawiłeś! A co było przed tym?! Co stało się
w jego życiu zanim TY się tu pojawiłeś?! Umawia się z Cher, czyli musi coś do
niej czuć!- Nie przestawałam krzyczeć, chociaż nie wiem, dlaczego. Dlaczego ja
w ogóle kłócę się o chłopaka, który niedawno powiedział, że mnie nienawidzi?
- Już ci mówiliśmy. To jest jakiś układ pomiędzy twoim ojcem a ojcem Cher.-
Powiedziała Sel bardzo spokojnym głosem.
- A może to był tylko pretekst?! Pretekst żeby nie ujawnić swojego
prawdziwego ja!-
- Przestań! My znamy Nathana od kilku lat! Nathan jest jak zamknięta
książka i próbujemy ją przeczytać od samego początku! A ty znasz go zaledwie
parę dni!-
- Bo ja wiem jak ją przeczytać.- Powiedziałam to ściszonym głosem, bo już
nie miałam sił się z nim kłócić i może, dlatego że zrobiło mi się żal Nathana z
tego powodu jak widzą go jego najlepsi przyjaciele…, jeżeli oni naprawdę nimi
są. Oni mówią, że tak, ale oni mówią wiele rzeczy, które nie wydaj mi się
prawdą. - I nie poddam się dopóki jej nie skończę.- Wstałam z łóżka i wyszłam z
pokoju. Cała zalana łzami szłam przed siebie i sama nie wiedziałam gdzie
zmierzają moje nogi. Doszłam do frontowych drzwi i kiedy je otworzyłam wpadłam
na Maxa.
- Wybacz.- Powiedziałam i szybko zaczęłam ocierać łzy żeby czasami ich nie
zauważył.
- Tess co się stało?- Cholera! Musiał zauważyć?
- Nic takiego.- Chłopak najwyraźniej mi nie uwierzył, bo skrzyżował ręce na
piersi i głośno wypuścił powietrze. Robił to dokładnie jak moja mama, kiedy wiedziała,
że kłamię. Dlaczego jej teraz przy mnie nie ma? Chociaż gdyby nadal żyła to
wtedy mnie by tutaj nie było. - Oj no, pokłóciłam się z Jayem.- Przecież nie
skłamałam. Powiedziałam tylko malutką cząstkę prawdy.
- Jesteś tu tylko kilka dni i już macie problemy rodzinne?- Zaśmiał się.
- Można tak powiedzieć. Idę się przejść i tak nie mam nic innego do
roboty.-
- Zaraz będzie kolacja.- A no tak. Ta nieszczęsna kolacja, na którą mam nie
iść.
- Nie idę. Ojciec nie chce mnie już dzisiaj widzieć.- Wyminęłam chłopaka i
zaczęłam iść przed siebie, ale Max mnie dogonił.
- Masz coś, przeciwko jeżeli ci potowarzyszę?- Uśmiechnęłam się tylko i
poszliśmy razem w stronę parku, który znajdował się nie daleko. Przez dłuższy
czas szliśmy w ciszy, co spowodowało to, że moje myśli krążyły wokół… sami nie
zgadniecie… Nathana. Miałam nadzieje, że Max zacznie rozmowę na jakikolwiek
temat. I tak też było.
- To, co tak naprawdę poszło między tobą a Jayem no i jeszcze twoim ojcem?-
Kiedy mówiłam jakikolwiek temat to nie miałam na myśli tego. Tak no, bo co
myśleć o Nathanie skoro można o nim mówić.
- O Nathana.- Powiedziałam bez namysłu. Dlaczego nie mogłam ugryźć się w
język?
- O Nathana? Obie kłótnie były o niego?- Tylko skinęłam głową.
- A dokładniej o ten postrzał. Mój ojciec obwiniał Nathana o to, co się
stało i powiedział, że spotkała go zasłużona kara, na co ja nie wytrzymałam i
wybuchłam. Wygarnęłam mu trochę rzeczy… no, ale on mnie tylko bronił. Taką
dostał pracę, którą wykonał.-
- Ciężko jest zadowolić twojego ojca. Młodemu najbardziej się to udaje. Od
samego początku tak było. Pamiętam do dziś jak szef przyprowadził go do domu. Myśleliśmy
sobie, dlaczego szef przyprowadził tu jakiegoś dzieciaka, ale musiało coś w nim
być… musiał udowodnić, że może być jednym z nas. Nikt tak naprawdę nie wie skąd
on się wziął wiemy tylko tyle, że zabił kogoś już w szesnastym roku życia. Szkoda
mi jego trochę, bo ja, kiedy miałem szesnaście lat to jeszcze skakałem po
drzewach, latałem za dziewczynami… no wiesz byłem dzieckiem i robiłem to, co
dzieci powinny robić.-
- Twierdzisz, że Nathan nie ma uczuć?-
- Każdy je ma. Nawet największy potwór…, ale nie Nathan. Powiem ci tylko tyle,
że on nie był taki, kiedy się tu zjawił. Był wystraszonym, zagubionym dzieckiem,
które po drodze pogubiło się jeszcze bardziej. Z każdym dniem robił się coraz
mniej uczuciowym, coraz mniej zastanawiał się nad pociągnięciem za spust a
teraz już wcale się nie zastanawia tylko to robi. Wiesz, jaki on był, kiedy po
raz pierwszy go poznałem? Ciebie.- Jak to mnie? To znaczy, że ja też tak
skończę?
- Dobra proszę cię zmieńmy temat.-
- Powiedz mi jeszcze, o co poszło z Jayem, bo na pewno nie o to, że on też
oskarża Nathana o ten postrzał.-
- Nie to nie o to. To Nathan oskarża mnie o to, co się stało a Jay stanął w
mojej obronie i się pokłócili a potem coś tam było, że Jay powiedział na jego
temat kilka spraw, z którymi się nie zgadzałam i tak jakby mu powiedziałam, że
nie powinien on się nazywać przyjacielem Natha. No coś w tym stylu.-
- No kogoś musiał oskarżyć. Nathan już taki jest, że jak coś mu się nie uda
to zgania to na kogoś innego. Teraz padło na ciebie.-
- Dlaczego właśnie mnie?-
- Bo się dajesz. Przyznaj się… zrobił to już nie raz a ty nic z tym nie
zrobiłaś.- Skinęłam głową.- Uznał cię za łatwy cel i będzie tak robił dopóki mu
się nie przeciwstawisz.- Przez dłuższą chwile nic nie mówiliśmy, ale tym razem
to ja postanowiłam przerwać tą ciszę.
- A czy ty też uważasz, że to była moja wina?- Spytałam niepewnie.
- Nie. Nathan powinien panować nad emocjami. Rozumiem to, że wykonywał
swoje zadanie i ciebie bronił, ale nie powinien pociągać za spust. Dobra wracajmy,
bo spóźnimy się na kolacje. Przyniosę ci coś do pokoju żebyś nam z głodu nie
umarła.- Oboje się zaśmialiśmy. Max wcale nie jest taki jak Jay powiedział…
albo taki się nie wydaje. Fajnie się z nim rozmawia i wiele mi pomógł. Już wiem,
że Nathan nie był taki od samego początku i że Jay się mylił a to w tej chwili
jest chyba najważniejsze. Nawet nie wiem, kiedy doszliśmy do domu. Miałam już
pociągnąć za klamkę, kiedy odwróciłam się w stronę Maxa.
- Dzięki Max.-
- Za co?- Powiedział skołowany.
- Za wszystko a przede wszystko za szczerą rozmowę no i za tą kolacje,
którą mi obiecałeś.-
- Nie ma, za co. Polecam się na przyszłość.- Uśmiechnął się i weszliśmy do
środka. Max od razu skierował się do jadalni a jo na drugie piętro do mojego
pokoju. Nie miałam nic do roboty, więc postanowiłam trochę poszperać w
internecie. Niestety nie było nic ciekawego, więc zamknęłam laptopa i bezsilna
rzuciłam się na łóżko. Nie poleżałam za długo, bo usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę.- Powiedziałam. Drzwi się uchyliły i do pokoju wszedł Max z dwoma
tackami jedzenia.
- Hej. Tak jak obiecałem. Kolacyjka do łóżka.- Max podał mi tackę.
- Dzięki ci. A po co ci ta druga?-
- Idę zanieść Nathanowi. No wiesz trochę ciężko mu się jeszcze poruszać. Dobra
to ja lecę i widzimy się jutro na śniadaniu.- Chłopak miał już wychodzić, ale
ja postanowiłam go zatrzymać.
- Max?-
- Tak?-
- Mogę ja mu to zanieść? No, bo wiesz może już mu przeszło a nie chciałabym
zostać na jego czarnej liście.- Nie wiedziałam czy to najlepszy pomysł żeby
pytać się o to Maxa i czy by na pewno tam iść.
- Jasne. Nie ma problemu.- Na szczęście zrozumiał. Odłożyłam swoją tackę z
jedzeniem na biurku a chwyciłam tą od Maxa i poszłam w stronę pokoju Nathana. Nie
miałam daleko. Jego pokuj znajdował się koło pokoju Seleny, który był naprzeciwko
mojego. Jaya pokuj znajdował się po prawej stronie a Maxa po lewej. To tak już na
przyszłość. Kiedy już znajdowałam się przed jego drzwiami wzięłam głęboki
oddech i delikatnie zapukałam do drzwi. Nie czekając na żadną odpowiedź weszłam
do środka, czego bardzo pożałowałam. Zobaczyłam coś, czego bardzo bym nie
chciała zobaczyć.