Nie czekając na
żadną odpowiedź weszłam do środka, czego bardzo pożałowałam. Zobaczyłam coś,
czego bardzo bym nie chciała zobaczyć. Zobaczyłam Nathana w tym samym miejscu
gdzie ostatnio go widziałam tylko, że tym razem leżała koło niego Cher i się
całowali. Teraz sobie myślicie "I co z tego? Przecież są parą." Niby błahostka,
ale dla kogoś takiego jak ja, co czuje coś do Nathana to straszny cios. Ale nie
myślcie, że to wszystko. Leżeli w łóżku całkiem nadzy a ich ciuchy były
porozrzucane po całym pokoju. Para przestała wymieniać się śliną i spojrzeli
się na mnie.
- Czego
chciałaś?- Warknął na mnie Nathan. Czyli że jeszcze mu nie przeszło. - Chyba ci
mówiłem, że masz się stąd wynosić. Przez to też miałem na myśli żebyś nie
wracała.- Pamiętaj Tess to, co powiedział ci Max. Nie pozwól mu się tak
traktować… nie będziesz jego ofiarą.
- Jak na osobę,
co została dzisiaj postrzelona to nieźle sobie radzisz z ruchem.- Powiedziałam
to najpewniej jak tylko mogłam. - Przyniosłam ci kolacje, bo pomyślałam, że
ciężko ci będzie zejść na dół i w ogóle zrobić jakikolwiek ruch, ale jednak
głupia się myliłam.- Nathan spojrzał się na mnie tak jakby z niedowierzaniem. -
I co się tak głupio patrzysz?-
- Nie nic. Po
prostu cię nie poznaje. Spodziewałem się, że jak tylko na ciebie warknę to
zaczniesz przepraszać i wyjdziesz a tu proszę.- Sykes uśmiechnął się
łobuzersko.
- Szybko się uczę
jak radzić sobie z palantami takimi jak ty.- Brunet miał już coś powiedzieć,
ale wtrąciła się jego dziewczyna.
- To znowu ty!-
Poczym wstała z łóżka i podeszła do swoich ciuchów. Szybko odwróciłam wzrok, bo
nie chciałam widzieć jej nagiego ciała. Dziewczyna założyła swoją sukienkę i
podeszła do mnie. - Najpierw przez ciebie go pobili a teraz postrzelili! A co
by było gdyby go zabili?!- Cher stała tuż przede mną.
- A co cię to tak
nagle zaczęło obchodzić? Kiedy go pobili to nawet nie zapytałaś się go jak się
czuje. Zaczęło cię obchodzić, dlatego że co? Przez ranę nie był taki dobry w
łóżku? A gdyby go zabili to nawet by cię to nie obchodziło... znalazłabyś sobie
kogoś innego.- Nie wiem skąd we mnie tyle odwagi. Chyba naprawdę wzięłam sobie
to serca słowa Maxa. Cher zamachnęła się i już miała mnie uderzyć, ale
usłyszeliśmy wściekły głos Nathana.
- Zostaw ją!-
Obie spojrzałyśmy się na niego. - Nawet nie próbuj jej uderzyć!-
- A co ci do
tego? Przecież jej nienawidzisz.-
- Może jej nie lubię,
ale jestem odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo i nigdy nie pozwolę jej nikomu
skrzywdzić!- To już mnie nie nienawidzi tylko mnie nie lubi. Mamy jakiś postęp.
To, co powiedział było słodkie... nie wiem czy było to wymuszone, ale i tak
było słodkie. - Myślę, że powinnaś już iść.-
- Słyszałaś. Idź
już sobie.- Cher uśmiechnęła się zwycięsko.
- Cher miałem na
myśli ciebie.- Dziewczyna spojrzała się na niego z szokiem wymalowanym na
twarzy. Teraz to ja chciałam uśmiechnąć się zwycięsko, ale jakoś się
powstrzymałam.
- No i super.-
Warknęła na niego, zebrała resztę swoich rzeczy i wyszła, przy czym trzasnęła
drzwiami od sypialni. Co tu właśnie się stało? Dlaczego wyprosił ją a nie mnie?
Moje rozmyślenia przerwał Nathan.
- Mogłabyś mi
podać bokserki.- On chyba żartuje.
- Sam sobie weź.
Ruch nie sprawia ci żadnych kłopotów.- Chłopak tylko wzruszył ramionami i bez
żadnego ostrzeżenia odchylił kołdrę i wstał. Jak najszybciej odwróciłam się w
drugą stronę.- Mógłbyś?- Czy oni nie mają żadnego wstydu?
- A co? Nigdy
wcześniej nie widziałaś nagiego chłopaka?- Co prawda nie widziałam go, ale wiedziałam,
że teraz głupawo się uśmiecha.
- Widziałam, ale
nie mam ochoty patrzeć na ciebie.- W pewnym sensie nie skłamałam, bo widziałam.
Dałam się namówić Justinowi na samym początku naszego związku. Kiedy jeszcze
traktował mnie jak... człowieka. A to czy nie maiłam ochoty na niego patrzeć...
no może jednak trochę skłamałam. Nie stop! Tess to jest totalny dupek... no,
ale przystojny. Chyba zwariowałam.
- A uwierz mi jest,
na co?- Nie kuś. Czy on musi to robić.
- Jakiś ty
skromny.- Ponownie się zaśmiał.
- Dobra możesz
się już odwrócić.- Więc też tak zrobiłam. Miał na sobie spodnie, ale niestety
nie miał koszulki, dlatego też mój wzrok utkwił na jego umięśnionym torsie. Nie
mogłam oderwać od niego wzroku, ale Nathan mi w tym pomógł. - Hej. Oczy mam
tutaj.- Spojrzałam się na niego i czułam jak cała robię się czerwona. Chłopak
się zaśmiał a mi zrobił się jeszcze głupiej, dlatego że zauważył. Następnie mój
wzrok utkwił na ranie na jego ramieniu.
- Boli?-
Zapytałam ściszonym głosem. Nathan od razu wiedział, o co mi chodzi. Spojrzał
się na ranę i wzruszył ramionami.
- Da się żyć?- Sięgną
swoją koszulkę i założył ją. Z jednej strony byłam mu za to wdzięczna a z
drugiej strony byłam trochę zawiedziona. Brunet usiadł na łóżku i nastała
niezręczna cisza. Postanowiłam ją przerwać.
- Przyniosłam ci
kolacje.- Podeszłam do niego i podałam mu tackę z jedzeniem. Bez zastanowienia
wziął ją i położył na łóżku obok siebie.
-Dzięki.-
Uśmiechnął się a moje nogi były jak z waty. Ma taki śliczny uśmiech... dlaczego
nie pokazuje go częściej. Oddałam mu uśmiech i już miałam wychodzić, ale
zatrzymałam się i odwróciłam się do niego. Wiem, że pewnie się wkurzy, ale co
mi szkodzi. Do odważnych świat należy.
- Dlaczego to
zrobiłeś?- Chłopak spojrzał się na mnie i widać było, że nie wie, o co mi
chodzi.
- Ale co?-
- Wyprosiłeś
swoją dziewczynę?- Powiedziałam nie pewnie.
- Dostała tego,
czego chciała, więc, po co miała jeszcze tu zostawać?- Powiedział to bez
żadnych emocji... tak jakby to było normalne i na tym polegał ich związek. Długo
tam stałam bez żadnego ruchu. Chciałam mu zadać kilka pytań, ale nie wiedziałam
jak. - Siądziesz?- Chyba zauważył, że mam jeszcze kilka spraw do niego. To dziwne,
że jeszcze mnie nie wygonił, dlatego postanowiłam skorzystać z tej sytuacji i
usiadłam koło niego. Długo się nie odzywałam, ale jakoś się w końcu do tego
zebrałam.
- Nathan ty
naprawdę mnie nienawidzisz?- Spojrzałam się na niego a on na mnie.
- Nie nienawidzę
cię. Nie lubię, ale nie nienawidzę. Przez ciebie wpadam w same kłopoty.- Dobrze
wiedzieć. Powiedział to bardzo spokojnym tonem.
- Przepraszam.-
Powiedziałam trochę ściszonym głosem i spojrzałam w dół na swoje ręce. - A to,
co powiedziałeś Cher... że nikomu nie pozwolisz mnie skrzywdzić to z obowiązku
czy może jednak, chociaż trochę ci zależy?- Czekałam aż wybuchnie, ale ku
mojemu zdziwieniu nie doczekałam się tego.
- Boże ile ty pytań
zadajesz.- Powiedział z udawaną irytacją w głosie.
-Przepraszam.-
Zaczęłam bawić się palcami.
- I przestań
przepraszać.-
- Przepraszam.-
Oboje zaczęliśmy się śmiać, co było dziwne, ale miłe. Szkoda, że częściej się
kłócimy niż rozmawiamy. Dopiero teraz znalazłam ponownie odwagę, aby na niego
spojrzeć.
- Nie
powiedziałem tego z obowiązku. Może mnie wkurzasz, ale masz też swoje pozytywy
i może w dalekiej przyszłości będziemy przyjaciółmi, bo widzę, że Selena i Jay
bardzo cię polubili.-
- Dlaczego w
dalekiej przyszłości?-
- Bo mnie ciężko
polubić.- Trochę mnie zabolało to, że tak myśli. Na pewno jest mu z tego powodu
ciężko, ale próbuje to ukryć.
- Da się ciebie lubić,
kiedy nie zachowujesz się jak dupek.- Zaśmialiśmy się.
- To raczej
rzadko da się mnie lubić.-
- Ja cię lubię.-
Oboje odwróciliśmy wzrok i ponownie zapadła cisza. Jak zwykle to ja
postanowiłam ją przerwać.
- Zauważyłeś, że
to jest nasz najdłuższa rozmowa bez żadnej kłótni?- Nathan ponownie się na mnie
spojrzał i uśmiechnął się. Chyba dzisiaj pobije jakiś rekord w uśmiechaniu się.
- Rzeczywiście...
jest nawet bardzo miło.- Ponownie czułam jak robię się czerwona. Nie wiem,
dlaczego ale tak jest. - Dobra moja kolej.- Spojrzałam się na niego zdezorientowana
- Na co?-
- Na zadanie
pytania.-
- Już się boję.-
Uśmiechnęłam się i czekałam na jego pytanie.
- Skąd nagle u
ciebie taka odwaga?-
- Już mówiłam...
szybko się uczę.-
- A tak
naprawdę?- Naprawdę aż tak widać, że nie mówię całej prawdy? Raczej nie, bo tak
to by widział, że często mijam się z prawdą.
- Max mi poradził
jak sobie mam tu poradzić a przede wszystkim z tobą.-
- Max i jego
złote rady. Szczerze mówić to naprawdę mnie zaskoczyłaś. Czemu nie użyłaś tej odwag,
aby uwolnić się od Justina?- Mój uśmiech od razu zniknął, przypominając sobie
te wszystkie chwile, kiedy mnie bił i traktował jak psa.
- Możemy nie
rozmawiać o moim byłym związku?- Poczułam jak łza spływa mi po policzku,
dlatego szybko ją otarłam tak żeby Nathan nie zauważył.
- Jasne.
Przepraszam.- Czy aby na pewno rozmawiam z tym samym Nathanem, którego poznałam
kilka dni temu.
- Mogę ci zadać
jeszcze jedno pytanie?- Przypomniała mi się pewna rozmowa z Seleną i Jayem... no
i jeszcze później ta kłótnia.
- Już zadałaś.- Uśmiech
ponownie pojawił się na mojej twarzy. - No dawaj.-
- Komu mogę tu
ufać? No, bo Jay z Seleną ostrzegali mnie przed...- W odpowiednim momencie
ugryzłam się w język. Nie mogę mu powiedzieć, że chodzi o Maxa. - Niektórymi.-
- Nie wiem, komu
możesz ufać. Każdy ufa innym osobą.-
- A komu ty
ufasz?-
- Ja ufam
każdemu... ale z umiarem. A tak bezgranicznie to tylko Jayowi i Selenie.- Czyli
mogę im zaufać i mieć pewność, że nie wydadzą mnie i moich uczuć do Nathana mojemu
ojcu.
- A Maxowi?- On
najbardziej mnie interesował. Sel i Jay mówili żeby na niego uważać, ale fajnie
mi się z nim rozmawiało i nie wydawał się jakoś podejrzanie.
- Z umiarem. Jest
zazdrosny o to, że jestem prawą ręką twojego ojca i tylko czeka aż mi się
podwinie noga, ale ty możesz mu zaufać, jeśli chcesz.- Czyli nie mogę mu zaufać
do końca. Jak dowie się, co czuję do Nathana to na pewno wykorzysta to
przeciwko niemu. - Mi też możesz zaufać.- To mnie zaskoczyło, ale pozytywnie. To
było bardzo miłe, że wziął też siebie pod uwagę no i to, że mogę mu zaufać.
- Z umiarem czy
bezgranicznie?- Chciałam się trochę z nim podroczyć.
- Bezgranicznie.-
Uśmiechnął się.
- Może mnie nie lubisz,
ale mi też możesz zaufać.-
- Z umiarem czy
bezgranicznie?- Próbował mnie naśladować, co mu kompletnie nie wyszło, dlatego
oboje wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Oczywiście, że
bezgranicznie.- Odpowiedziałam, kiedy w końcu mogłam złapać oddech. - A o co
dokładnie chodzi z twoim związkiem z Cher?-
- Nie rozumiem.-
- Selena mówiła,
że jej ojciec ma jakiś układ z moim i dlatego się umawiacie.- I w tym właśnie
momencie posunęłam się za daleko. To musi być jego czuły punkt, bo jego nastrój
zmienił się o 180 stopni.
- A co cię to w
ogóle obchodzi?!- Zaczął na mnie krzyczeć. Czy ja zawszę muszę wszystko popsuć?
Przecież tak dobrze nam tu szło. - Nie chciałaś rozmawiać o swoim związku, więc
nie wtrącaj się do mojego!-
- Przepraszam nie
chciałam cię zdenerwować.- Muszę się przyznać, że moja odwaga mnie ponownie
opuściła. Nagle zaczęłam się go bać.
- Po prostu stąd
wyjdź!- Bez żadnego namysłu zrobiłam tak jak kazał. Kiedy tylko znalazłam się
po drugiej stronie jego pokoju zaczęłam płakać i osunęłam się na ziemie po jego
drzwiach. Słyszałam jak Nathan ze wściekłości zrzuca wszystko z szafek. Nagle z
pokoju Maxa wyszedł uśmiechnięty Max razem z... o co tu chodzi?