wtorek, 4 czerwca 2013

1. Zgadzam się

Moje życie jest... 'wspaniałe'. Wychowuje się w biedzie z chorą mamą. Ojca nie mam. Mama mówi, że zginął w wypadku samochodowym rok po moich narodzinach. Zawsze lubiła sobie wyobrażać, jaki on był. Idealny ojciec. Moja mama ma raka i nie zostało jej zbytnio dużo czasu. Jeżeli ona odejdzie to zostanę z niczym i z nikim. To znaczy... mam chłopaka Justina Dziabaj (sorry za nazwisko, ale obiecywała kuzynce, że ktoś w opowiadaniu będzie tak miał. Miałam do wyboru wymyślonego Justina albo Maxa. Max Dziabaj... nawet fajnie to brzmi ;) ) ale co to za chłopak, który co chwile mnie uderzy. Już dawno chciałam z nim zerwać, ale nie miałam odwagi. Najzwyczajniej w świecie się go boję. Pewnego dnia, kiedy wracałam do domu od Justina. Zakrywając nowe siniaki weszła do domu. 
- Mamo wróciłam!- Krzyknęłam na cały głos. To było dziwne, ponieważ nikt się nie odzywał. Mama w takim stanie nigdzie sama nie wychodziła. Szukałam jej po cały domu aż w końcu znalazłam ją leżącą na podłodze. Szybko do niej podbiegłam i sprawdziłam tętno. Nic nie wyczułam. Zadzwoniłam na pogotowie. Przyjechali po 10 minutach. Niestety nic nie mogli zrobić. Na te wieści rozpłakałam się jak nigdy dotąd. Byłam na to przygotowana tylko jednak potrzebowałam więcej czasu. Zabrałam mamę w czarnym worku a ja zostałam sama. Wiedziała, że nie mogę popaść w jakąś depresję albo jeszcze gorzej. Teraz musiałam sobie jakoś poradzić. Pierwsze, co muszę zrobić to znaleźć pieniądze na pogrzeb mamy. Od paru miesięcy szukam pracy, ale niestety bez powodzenia. Wpadłam na pewien pomysł nie jestem z niego zbytnio zadowolona, ale nie mam innego wyjścia. Zebrałam wszystkie rzeczy mamy i większość moich. Zapakowałam je w worek i wyszłam z domu. Miałam kilka pierścionków i innej biżuterii. Wszystko sprzedałam. Po sprzedaniu wszystkich rzeczy plus pieniądze, które były przeznaczone na czynsz uzbierałam dość wysoka sumę. 

*2 dni później*
Wszystko już było gotowe. Właśnie szykowałam się na uroczystość, kiedy do domu wparował Justin. 
- Jesteś gotowa?- 
- Tak już możemy iść.- Justin przez ostatnie 2 dni był bardzo 'miły'. Ani razu nie podniósł na mnie ręki. Wyszliśmy z domu. Nie mieliśmy daleko, więc poszliśmy na piechotę. Myślałam, że nikogo nie będzie oprócz naszej dwójki. Jednak, kiedy doszliśmy na miejsce zauważyłam starszego mężczyznę, dziewczynę i dwóch chłopaków. Wszyscy stali razem. Nigdy wcześniej ich nie widziałam, ale pomyślałam, że może to jacyś znajomi mamy z młodszych lat. Po skończeniu ceremonii zostałam sama przy grobie mamy. Justin nawet ani razu mnie nie przytulił, ale czego ja mogłam się spodziewać. Nagle znikąd podszedł do mnie starszy mężczyzna, który był na pogrzebie.
- Przyjmij moje kondolencje Tess.- 
- Skąd zna pan moje imię?- Trochę mnie to zdziwiło.
- Mama ci nie mówiła o mnie?- 
- O mnie to znaczy, o kim?- 
- Dziwne by było gdyby własny ojciec nie znał imienia własnej córki.-
- To jest jakiś żart, prawda?- Myślałam, że się przesłyszałam.- Mój ojciec nie żyję od 17 lat.-
- Taka miła być wersja, ale teraz, kiedy twoja mama nie żyje to chyba czas poznać prawdę prawda? Chodź zemną to wszystko ci wyjaśnię.- Nie wiedziałam czy mogę mu zaufać.- Obiecuję ci, że nic ci nie zrobię... no chyba, że coś nie pójdzie po mojej myśli.- To jednak mnie nie przekonało, ale co miałam do stracenia. Jak mnie zabije to tym lepiej. Poszłam za nim do czarnego samochodu. W środku siedziały te same osoby, co widziałam wcześniej. 
- Cześć jestem Tess.- Jednak żaden mi nie odpowiedział.
- Ktoś wam się przestawił, więc radze wam zrobić to samo.- Facet prawie wrzeszczał.
- Jestem Jay, twój kuzyn a to jest Selena i Max. Pracujemy dla twojego ojca od chyba zawsze.- Powiedział chłopak w kręconych włosach. 
- Jak to pracujecie?-
- Wszystkiego się dowiesz, kiedy będziemy na miejscu.- Powiedział 'mój ojciec'.
Po paru minutach dojechaliśmy do wielkiej willi. Byłam w szoku. Odkąd tylko pamiętam razem z mamą głodowałyśmy a tatuś żył sobie w luksusach. Weszliśmy do środka, normalnie mnie zatkało. Weszliśmy do wielkiej jadali gdzie było kolejnych dziesięć osób. Byli oni jednak starsi od pozostałej trójki. Trafiliśmy chyba na czas obiadowy, bo wszyscy siedzieli przy wielkim stole. 
- Siadaj koło mnie.- Powiedziała Selena.- Jak na razie byłam tu jedyną dziewczyną, ale dlatego że jest córką szefa to zrobię dla ciebie wyjątek i będę miła.-
- Okej dzięki.- Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Może mi ktoś wreszcie powiedzieć, o co tu chodzi?- Zwróciłam się do ojca.
- Więc zacznijmy od tego jesteś moją córką, ale twoja mama zabroniła mi widywania się z tobą.-
- Dlaczego?-
- Nie przerywaj to ci powiem. Bała się, że dowiesz się, kim tak naprawdę jestem. Jestem szefem największej mafii w Londynie.- Myślałam, że się przesłyszałam.- To jest moja rodzina, teraz też i twoja. Musisz do nas dołączyć.
- A jeśli nie to, co?- 
- To cię zabije.- Powiedział rozbawiony Max.
- Teraz wiesz nas sekret, więc nie możemy nikomu ufać nawet, jeśli jesteś moją córką. To, jaki jest twój wybór?-
- Mam inne wyjście? Zgadzam się.- 
- Nie masz. Teraz należysz do nas. Pamiętaj nie będę cię traktował inaczej niż tych tu obecnych. Masz się mnie słuchać rozumiemy się?- Ja tylko przytaknęłam głową.- Teraz musimy ci jednak załatwić jakiegoś opiekuna. Nie mogę cię stracić.- Ne rozumiem tego gościa najpierw mów, że mnie zabije a później, że nie chcę mnie stracić. Nagle do pokoju wszedł jakiś chłopak. Serce przestało mi bić. Był on bardzo przystojny.
- Sykes będziesz opiekunem Tess.- 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz