poniedziałek, 11 sierpnia 2014

10. Zabiłem go

- Co?!- Razem z Nathanem krzyknęliśmy w tym samym czasie.
- Jaki gwałt?!- Nadal nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
- Max mi o wszystkim powiedział.-
- Max ma za dużo wolnego czasu i sobie chyba coś na wyobrażał. A co dokładnie ci powiedział?-
- Powiedział, że widział jak wychodziłaś z pokoju Nathana, cała zapłakana. Słyszał też jak Nathan zwala rzeczy z półek w swoim pokoju. Chciał się dowiedzieć, co się stało, ale nie chciałaś mu powiedzieć, więc pomyślał, że to może być coś poważnego.-
- Szefie wiesz, że nigdy bym nie złamał twoich zasad poza tym moim zadanie jest chronić Tess, więc jak mógłbym ją skrzywdzić?- Nathan odezwał się po raz pierwszy od dłuższego czasu. - Pokłóciliśmy się i trochę na nią naskoczyłem, ale to wszystko.-
- Nie wiem, komu mam wierzyć. Dlaczego niby Max miałby mnie okłamać?-
- Żaden gwałt nie miał miejsca!- Trochę mnie poniosło. - Nie znam Nathana dość długo, ale wiem, że on by nigdy czegoś takiego nie zrobił żadnej dziewczynie a przede wszystkim mnie. On zna zasady i szanuje je poza tym ma jeszcze swoje własne i szczerzę wątpię, że skrzywdziłby jakąkolwiek dziewczynę umyślnie.- Nathan cały czas się mi przyglądał tak jakby nie wierzył, że potrafię taka być. Niech wie, że nie jestem cały czas szarą myszką, która ucieka, kiedy coś się dzieje. - Max się pomylił. Może chciał dobrze, ale nie miał racji.- Dobrze wiedziałam, że Max zrobił to umyślnie, ale nie będę go pakowała w kłopoty tak jak on nas; sama z nim porozmawiam.
- Jesteście pewni, że nic się nie stało?- Przytaknęliśmy głowami. - Nathan możesz iść a ty Tess jeszcze zostań.- Ciekawe, co tym razem "przeskrobałam"... Ale raczej to już wszystko. Nathan spojrzał się najpierw na mnie a następnie na mojego ojca. Po chwili wyszedł z pokoju zostawiając tylko naszą dwójkę.
- Coś jeszcze zrobiłam nie tak?- Zapytałam, ale mi nie odpowiedział tylko zaczął opowiadać.
- Twoja matka kiedyś tu mieszkała, ale jeszcze wtedy nie byłem szefem.- Do czego on zmierza... Ale szczerze mówiąc to już pierwszym zdaniem mnie zainteresował, więc postanowiłam tego posłuchać. Ciekawe ile jeszcze rzeczy nie wiem o moich rodzicach i o sobie. - Nienawidziła tego miejsca, ale chciała tu zostać ze względu na mnie. Nie myśl sobie Tess, że jestem bezdusznym mężczyzną... Kochałem twoją matkę. Kiedy dowiedzieliśmy się, że masz przyjść na świat to strasznie się ucieszyliśmy. Stwierdziliśmy, że to miejsce nie jest najlepszym miejsce dla dziecka, więc postanowiliśmy kupić dom nie daleko stąd, w którym mieszkałyście aż do tej pory. Po twoim przyjściu na świat odwiedzałem was prawie codziennie i starałem się spędzać z tobą jak najwięcej czasu. W twoje pierwsze urodziny twoja matka zabroniła mi się z tobą spotykać. Uwierz mi to była najtrudniejsza decyzja w moim życiu, ale wiedziałem, że ma racje; było wtedy bardzo niebezpiecznie a nie mogłem pozwolić na to żeby coś wam się stało. Twoja mama wymyśliła, że ci powie, że zginąłem w wypadku samochodowym. Zgodziłem się na to. Zniknąłem z waszego życia, ale co jakiś czas sprawdzałem czy wszystko u was jest w porządku. Kiedy miałaś sześć lat zostałem szefem naszej mafii a w okolicy zrobiło się spokojniej, więc chciałem do was wrócić, ale kiedy mnie zobaczyłaś bardzo się bałaś. Chciałem ci wytłumaczyć, że jestem twoim tatą, ale ty w kółko powtarzałaś, że twój "tata jest daleko stąd i jest z aniołkami." Po kilku dniach poddałem się i ponownie odszedłem i stwierdziłem, że jest już za późno na powrót jednak była to dobra decyzja... Mojego najlepszego przyjaciela rodzinie przydarzyła się tragedia. Biedak nie mógł tego przeżyć, ale miał jeszcze, dla kogo żyć... Miał syna w twoim wieku.- Ojciec nalał sobie coś do picia i podszedł do okna. Nie patrzył się na mnie tylko na widok z okna.
- Miał?- Zapytałam.
- Przez przypadek dowiedziałem się, że twoja matka miała romans z moim najlepszym przyjacielem, kiedy jeszcze tu mieszkała. Przespała się z nim a kilka tygodni później dowiedziała się, że jest w ciąży.- Cały czas patrzył się przez okno i pił swojego drinka.
- Jest to możliwe, że nie jestem twoją córką?- Ojciec w końcu odwrócił się w moją stronę i spojrzał się na mnie.
- Jest to wielkie prawdopodobieństwo, ale i tak cię kochałem i nie obchodziło mnie to i nadal mnie to nie obchodzi. Wiem, że tego nie widać, ale jesteś moją córeczką i jesteś całym moim światem.- Podszedł do mnie i złapał moje dłonie w swoje. - Jednak twojej matce i Mikeowi nie mogłem tego wybaczyć, więc go zabiłem.- Kiedy to usłyszałam od razu wyrwałam swoje dłonie z jego. Powiedział to z takim spokojem i bez żadnych uczuć... Tak jakby to było oczywiste i normalne.
- Zabiłeś najlepszego przyjaciela? A co z jego synem?-
- Jest cały i zdrowy. Wyrósł na wspaniałego chłopaka a od dziewczyn to nie może się odpędzić. Nie chciałem żeby to się kiedykolwiek powtórzyło, dlatego powstała zasada, że nie ma żadnych związków pomiędzy naszą rodziną.-
- A kim jest ten chłopak?-
- Tego nie mogę ci powiedzieć, bo on o tym wszystkim nie wie.-
- Nie wie, że ty zabiłeś jego ojca?-
- Nie i niech tak zostanie. To by mu zrujnowało świat.- Byłam w totalnym szoku, ale może miał racje. Wiem jak to jest, kiedy przez całe twoje życie coś jest ci wmawiane a po latach okazuje się to kłamstwem.
- Musisz mi obiecać, że zostanie to między nami; że nie powiesz nikomu o tym, co stało się naprawdę. Wie o tym tylko kilka zaufanych ludzi.- Niby, co mam powiedzieć? Moja mama zdradziła mojego ojca i teraz nie wiem, kto jest moim ojcem... A no tak, i jeszcze mój ociec zabił swojego najlepszego przyjaciela a jego syn o tym nie wie.
- Obiecuję... Ale dlaczego mi o tym wszystkim mówisz?-
- Chcę cię chronić.- Znowu się zaczyna. Oni wszyscy chcą mnie tu chronić a jest wręcz na odwrót.
- Chronić, przed czym?-
- Nie chciałbym żeby coś podobnego przydarzyło się tobie.- Co zajdę w ciążę i nie będę wiedziała, z kim czy może zamorduję swoją najlepszą przyjaciółkę, bo przespała się z moim chłopakiem. Problem tylko w tym, że ja nie mam chłopaka i w tym, że ja nigdy nikogo nie zabiłam i nie mam takiego zamiaru. - Musisz wiedzieć, że za złamanie tej zasady grożą największe konsekwencje, jakie są w tym domu. Nie chciałbym żebyś ją złamała.-
- Ja nie jestem tu od łamania zasad, ale nadal nie rozumiem, do czego zmierzasz.- Spojrzałam się na niego podejrzliwie.
- O ciebie i Nathana.- Nagle zrobiło mi się gorąco, ale musiałam się jakoś pozbierać żeby jakoś z tego wybrnąć.
- Co? Nie tato o to możesz być spokojny. Chcę się zaprzyjaźnić nie szukać sobie chłopaka. Dopiero, co zakończyłam nieudany związek.- Znaczy tak myślę, że to było jasne, że był zakończony.
- Mam się martwić?-
- Nie. Już jest wszystko okej... Nathan pomógł mi się go pozbyć... Jak na razie mam spokój.- Jasne, że mam spokój... Przecież odkąd tu jestem to wyszłam tylko raz i to jeszcze w towarzystwie reszty. Ciekawe tylko na jak długo mam ten spokój.
- Dobrze. Mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Możesz już iść.- Miałam już otworzyć drzwi, ale z powrotem odwróciłam się w jego stronę.
- Tato mam do ciebie tylko taką małą prośbę.- Powiedziałam nie pewnie.
- Słucham.- Usiadł na swoim fotelu i spojrzał się na mnie.
- Ostatnio bardzo dużo zdarzyło się w moim życiu i chciałabym wszystko sobie przemyśleć i poukładać. Mogłabym wyjechać na kilka dni?- Przemyślałam to i stwierdziłam, że chcę się stąd wydostać i to jak najszybciej. To nie jest miejsce dla mnie... Ja jestem zwykłą dziewczyną, która niedawno straciła matkę i nie ma już nikogo. Jeśli ojciec pozwoli mi wyjechać na te kilka dni to może być pewien, że moja stopa już w tym domu nie postanie... Nie mam zamiaru już wracać.
- Nie ma problemu. Już mówię Nathanowi żeby się pakował.- Powiedział i zabrał się za przeglądanie jakichś papierów.
- Nathan?- Nie Nathan nie może ze mną jechać! Wtedy mój plan szlak trafi. - Myślałam raczej o odrobinie prywatności poza tym nie chciałabym mu zawracać głowy.- Muszę coś wymyślić.
- Nie mogę puścić cię samej. Ludzie Jacka mogą chcieć zemsty i coś ci zrobić. Musisz kogoś mieć do obrony dopóki sama się nie nauczyć korzystać z broni. Jestem pewien, że Nathan nie będzie miał nic przeciwko temu i pojedzie z tobą i da ci trochę prywatności.-
- Dobra zapomnij. Posiedzę w pokoju.- Miałam wychodzić, ale musiałam jeszcze coś wyjaśnić. - Acha i jeszcze jedno. Nie mam zamiaru być jedną z was... Nigdy nie dotknę broni.- Ojciec nic nie powiedział, ale widziałam, że trochę się na mnie wkurzył, ale miałam to gdzieś. W końcu wyszłam z jego gabinetu. Postanowiłam pójść do swojego pokoju i wymyślić jakoś plan ucieczki. Musiałam też jeszcze znaleźć Maxa i z nim "porozmawiać". Nie wiem, co zrobię temu łysolowi, kiedy go znajdę. Byłam już na drugim piętrze i szłam długim korytarzem, kiedy usłyszałam, że ktoś mnie woła.
- Tess zaczekaj!- Odwróciłam się i zobaczyłam Sykesa zmierzającego w moją stronę. Brunet zatrzymał się przede mną a ja zaczęłam się zastanawiać, czego on ode mnie chce tym razem. - Chciałem ci podziękować, że jak zwykle chronisz mi dupę, chociaż na to nie zasługuję.- Stałam tak jak słup i gapiłam się na niego jak głupia czy on właśnie mi podziękował?
- Nie... Nie ma, za co.- W końcu wydukałam.
- Jest i chciałem... Chciałem cię też przeprosić za wczoraj no i ogólnie za każdą naszą kłótnie.- Czy ja, aby na pewno właśnie rozmawiam z Nathanem Sykesem który mnie nie nienawidzi i przy każdej lepszej okazji na mnie naskakuje? Patrzyłam mu się prosto w oczy i mogłam z nich wyczytać, że jest mu przykro. Jest to dziwne, bo jeszcze nigdy wcześniej nie mogłam nic z niego wyczytać. Są dwie opcje... Albo jestem coraz lepsza w czytaniu jego zamkniętej "książki" albo sam daje się przeczytać... Lub nie ma o tym pojęcia, że przestał dobrze się maskować. To w sumie są trzy opcje. Tylko, która jest prawdziwa?
- Przeprosiny przyjęte.- Posłałam mu szczery uśmiech. Cieszyłam się, że potrafi być dla mnie miły i potrafi docenić to, co dla niego robię i zauważa swoje błędy. On nie jest taki zły jak każdy tutaj sądzi. On po prostu sam się już w tym wszystkim pogubił. Miałam już odejść od niego, ale poczułam jego rękę na moim ramieniu.
- Tess.- Ponownie odwróciłam się w jego stronę. -Ja wiem, że nie jestem najlepszym kandydatem na przyjaciela, ale ja chciałbym spróbować się z tobą zaprzyjaźnić.- Tak samo jak wcześniej nie mogłam uwierzyć w to, że rozmawiam z Nathanem i słyszę tyle miłych rzeczy z jego ust. Ponownie gapiłam się na niego jak głupia, ale szybko się opamiętałam.
- Naprawdę?- Wolałam się jeszcze upewnić czy czasami nie robi sobie ze mnie żartów.
- Tak. Bo wiesz.... Bardzo dobrze mi się z tobą wczoraj rozmawiało.- Widziałam jak bardzo jest mu ciężko to wszystko wydusić z siebie. Na pewno nie jest przyzwyczajony do mówienia o swoich uczuciach. Strasznie długo mu zajmowało powiedzieć, chociaż jedno zdanie, ale cierpliwie czekałam i słuchałam go. Może on nigdy do mnie nie poczuje to, co ja do niego, ale przynajmniej chcę mu pomóc w rzeczach, których nie potrafi. Rzeczach takich jak mówienie o tym, co czuje. Nie chcę żeby wszyscy myśleli o nim jak o bez uczuciowym mordercy... Tak jak ja zaczęłam myśleć aż do dzisiaj. - Czuje, że tylko ty mnie tu rozumiesz i nie traktujesz jak totalnego dupka jak inni.- Skończył i czekał na moją jakąkolwiek odpowiedź albo reakcję.
- Mi też się z tobą bardzo dobrze wczoraj rozmawiało, ale muszę przyznać, że jesteś dupkiem.- Chłopak uśmiechnął się a ja nie mogłam się napatrzeć na ten jego wspaniały uśmiech. - Ładnie ci z uśmiechem, wiesz? Powinieneś to robić częściej.- Chłopak się trochę zmieszał, ale ponownie się uśmiechnął. Szczerze to mi też się trochę głupio zrobiło.
- Dzięki... Chyba.- Odpowiedział. Przypomniało mi się jak drugiego dnia, kiedy się poznaliśmy przydarzyła nam się identyczna sytuacja. Nathan przyjechał po mnie do mojego starego domu i powiedział, że ładniej mi jest bez makijażu. Pamiętam jak wtedy było nie zręcznie, ale miło. Postanowiłam przerwać tą ciszę, która tak naprawdę mi nie przeszkadzała.
- Jeśli by to w czymś pomogło to nie będę zadawała żadnych pytań na temat twojej przeszłości. To jest twoja prywatna sprawa i jak będziesz chciał to będziesz mógł mi powiedzieć. Mogę cię tylko prosić o jedno?- Zapytałam nie pewnie.
- O co tylko chcesz. Jestem ci wiele winien.- Brunet cały czas się uśmiechał.
- Jeśli powiem coś albo zadam niewłaściwe pytanie to możesz nie wybuchać tylko powiedzieć mi jak człowiek, że nie chciałbyś o tym rozmawiać?-
- Postaram się.- Co prawda nie było to 'obiecuję', ale wiedziałam, że mówi prawdę.
- Dziękuję.- Nie wiem, dlaczego ale przytuliłam Nathana, co bardzo go zaskoczyło, ale po chwili odwzajemnił mój gest. Było mi bardzo dobrze w jego objęciach. Czułam się tak jakbyśmy już tak stali dobre kilka minut a to było zaledwie kilka sekund. Nathan poluźnił uścisk, co znaczyło, że wystarczy, więc odsunęłam się od niego.
- To było miłe.- Powiedział chłopak, co mnie ponownie zaskoczyło. Uśmiech nie schodził mu z twarzy tak samo jak i mi.
- Tak było miłe.- Musiałam mu to przyznać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze i bezpiecznie się czułam. Pewnie, kiedy mama jeszcze żyła. - W takim razie przyjaciele?-
- Przyjaciele.- Nathan przytaknął głową. Chłopak miał już odejść, ale tym razem to ja go zatrzymałam.
- Mogę cię o coś jeszcze prosić.- Brunet odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się.
- Jasne. Jak już mówiłem jestem tobie sporo winien.- Czekał aż coś powiem, ale ja cały czas się wahała czy aby na pewno go o to porosić.
- Ale mogę ci zaufać?-
- Bezgranicznie... Pamiętasz?- Przypomniałam sobie poprzednią noc zanim się pokłóciliśmy. Na samą myśl uśmiechnęłam się. Pomimo tego, że wpadliśmy dziś w kłopoty z moim ojcem i dowiedziałam się, czego jednak nie chciałabym wiedzieć mogłam zaliczyć ten dzień do udanych dzięki Nathanowi. Kiedy jestem z nim to nie mogę przestać się uśmiechać ani nie mogę pozbyć się motyli w brzuchu... Jakich motyli?.. Kiedy jestem z nim to czuję całe zoo w brzuchu.
- Pamiętam, ale chciałam się upewnić. Obiecaj, że to zostanie między nami.-
- Obiecuję.- Nathan podszedł bliżej a mi przyśpieszyło serce.
- Pomożesz mi się stąd wydostać?- 

4 komentarze:

  1. Wow *-*
    to się porobiło, nieźle :p Ale fajnie, że chce się przyjaźnić :)
    Czekam z ogromną niecierpliwościom na kolejny :)
    weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. I jest 10 rozdział ! Jeju *.*
    Tak się cieszę ♥
    Czekam na next'a Kochana ;)
    Całusy i do zobaczenia ;******

    OdpowiedzUsuń
  3. O ludzie!!! Tak!!!
    W końcu 10... czekałam na niego :)
    Nadal jestem zła na Maxa, że wymyśla takie głupoty i mam nadzieję, że Tess z nim porozmawia. Ta końcówka była genialna.!!! Ten uścisk tak słodki <333
    Haha...
    No ciekawe jak Nathan zareaguje na prośbę Tess...
    Do następnego Kochana. <3
    Proszę pisz go szybciutko :* Weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Maxa nawet nie chce mi się komentować... Ale jeśli ktoś spróbuje powiedzieć, że między tą dwójką nie ma chemii to chyba się zgolę na łyso. Boże, ta końcówka... Myślałam, że jakimś głupim przypadkiem oni się chociaż pocałują, jeju... Tess powinna biec szybko do ojca i skorzystać z opcji kilku dni wolnego sam na sam z Sykesem, O Boże! Co to by się działo...Powinnaś do tego wrócić, wręcz błagam na kolanach. Nie ma nic oprócz nich. Do następnego.♡

    OdpowiedzUsuń