Od już dłuższego
czasu próbuje wytłumaczyć Selenie i Jayowi to, czego się dowiedziałam, ale tak
naprawdę to nie miałam, czego tłumaczyć, bo ja sama nie wiele wiedziałam. Żaden
z nas nie mógł się obudzić z szoku może, dlatego było nam to wszytko trudno zrozumieć;
nie dopuszczaliśmy do siebie tej myśli.
Odkąd Nathan wyszedł z domu z oddali
słyszeliśmy odgłosy strzałów. Na początku przestraszyliśmy się, ale szybko się zorientowaliśmy,
że to Nathan uspokaja nerwy w swój sposób. Myśleliśmy, że gdzieś pojechał, więc
to nas tak wystraszyło, ale okazało się, że Nathana samochód zabrał Max a
kluczyki od samochodu Jaya są w kuchni.
Po usłyszeniu kolejnego strzału dostałam jakby
olśnienia.
- O mój Boże!-
Zakryłam twarz dłońmi i tym też zwróciłam na siebie uwagę pozostałej dwójki. -
To znaczy, że mój ojciec zabił ojca Nathana.- Selena i Jay spojrzeli na siebie
nie dowierzając.
- O czym ty
mówisz?- Dopytywała się Sel.
- O tym, że nie
byłam z wami do końca szczera. To Borys zabił Mika za to, że przespał się z moją
matką.- Było mi wstyd, kiedy to mówiłam, ale nie wiedziałam czy było mi wstyd
za to, co zrobił Borys czy za to, że trzymałam to w tajemnicy.
- Nathan nie może
się o tym dowiedzieć.- Odezwał się Jay i zgadzałam się z nim w stu procentach.
- Najpierw dostaje kosza od dziewczyny, którą kocha...- Przerwał, bo zauważył
moje mordercze spojrzenie. - Dziewczyny do której coś czuje...- Poprawił się. -
... Która okazuje się jego siostrą. A kiedy się dowie, że facet, który
traktował go jak własnego syna zabił jego biologicznego ojca to się załamie.-
- Załamie to mało
powiedziane.- Dodała Selena prawie szeptem.
- Właśnie,
dlatego nie może się o niczym dowiedzieć. To będzie dla niego mniejszy ból,
jeśli pozostaniemy przy wersji "dostał kosza".- Spojrzałam się ich
dwójkę i z ich wyrazów twarzy, które mówiły same za siebie; "Ty chyba
żartujesz? Jak to może być mniejszy ból?" Nie czekając aż coś powiedzą
zaczęłam tłumaczyć jak ta sytuacja wyglądała z mojego punktu widzenia.
- Boli mniej,
kiedy kogoś nienawidzisz, niż kiedy kogoś kochasz a nie możesz z nim być.
Uwierzcie mi wiem, co mówię.- Czasami chciałam być taka jak Nathan; umieć kogoś
znienawidzić w ciągu kilku sekund. Wszytko było by o wiele prostsze.
- Tylko jak ja
mogłam tego wcześniej nie zauważyć?- Zmieniłam temat.
- Skąd mogłaś
wiedzieć?- Selena usiadła koło mnie na sofie i położyła rękę na moim ramieniu.
Słyszałam współczucie w jej głosie, przez co czułam się strasznie. Nie chciałam,
aby wszyscy mnie traktowali jak dziecko.
- Nie wiem, ale
dlaczego nie mogłam się domyślić wcześniej. Przynajmniej przed tym, co
wydarzyło się wczoraj.- Po przypomnieniu sobie wczorajszego dani ponownie
poczułam się jakbym dostała w twarz. - O mój Boże. Całowałam się z własnym
batem.- Tak samo jak wcześniej schowałam twarz w dłonie.
- Całowałaś się z
Nathanem?!- Zapytał zaskoczony Jay.
Ten jak zwykle zadaje nie odpowiednie pytania
w nie odpowiednim czasie.
- Czy to naprawdę
jest teraz tak ważne?- Warknęłam z bezsilności.
- Tess uspokój
się.- Selena objęła mnie ramieniem. - Nawet jeszcze nie wiadomo czy w ogóle
jesteście rodzeństwem.
- Ale przecież
wszytko się zgadza.- Odezwał się szeptem Jay a Selena spojrzała się na niego
morderczym spojrzeniem, więc zamilkł.
- Może to tylko
zbieg okoliczności?- Kontynuowała pocieszanie mnie. - Może ty uważasz, że wiara
nic nie pomoże, ale ja wieże, że to wszytko to jakaś pomyłka.- Przypomniała
naszą wcześniejszą rozmowę. No, ale miała rację; znaleźliśmy mojego brata.
- Mam nadzieję,
bo inaczej chyba zwariuję.- Położyłam głowę na jej ramieniu i na chwilę
zamknęłam oczy.
Była to dosłownie chwila, bo drzwi otworzyły
się z wielkim hukiem. Cała nasza trójka wstała na widok Nathana, ale wszyscy
bali się odezwać.
- Nathan?- Jako
pierwsza odezwała się Selena.
- Skończyły mi
się kulę.- Powiedział krótko i zaczął grzebać po szufladach.
- Stary, nie powinieneś
używać broni w takim stanie.- Jay zrobił kilka kroków w jego stronę, ale
zatrzymując się w bezpiecznej odległości.
- W jakim stanie?
Nic mi nie jest.- Nathan trzasnął szufladą po tym jak nie znalazł tego, czego
szukał i zaczął grzebać w szafce obok.
Nikt nie wiedział, co powiedzieć aż w końcu
zdobyłam się na odwagę i podeszłam do Nathana o wiele bliżej niż zrobił to Jay.
- Nathan musisz
zrozumieć.- Zaczęłam delikatnym głosem, ale brunet mi przerwał i odwrócił się w
moja stronę.
- Ale ja
rozumiem... Rozumiem, dlaczego nigdy wcześnie nikogo do siebie tak blisko nie
dopuszczałem. Na tym świecie nie można nikomu ufać oprócz samemu sobie.-
Chłopak powrócił do swojej poprzedniej czynności.
- Mi możesz ufać
bezgranicznie.- Przypomniałam mu.
- Może to błąd?-
Nie wiedziałam, co ma przez to na myśli, ale się nie odezwałam. - Ja też ci
ufałem.- Powiedział ciszej zanim trzasną drzwiczkami od szafki. W ręce miał
nowe pudełko z kulami, więc znalazł to, czego szukał.
Sykes wyminął mnie nawet na mnie nie
spoglądając i kierował się w stronę drzwi.
- Jak tylko Max
wróci z moim cholernym samochodem to wracam do Londynu a wy róbcie sobie, co
chcecie.- Powiedział przed wyjściem. Nikt go nawet nie próbował zatrzymywać, bo
wiedzieliśmy, że to tylko pogorszy sprawę.
Bolało mnie to, że zniszczyłam jego zaufanie
do mnie i że ponownie stał się starym sobą; zimnym, obojętnym, nienawidzących
wszystkich sobą.
Po raz setny
zmieniam pozycję z prawego boku na lewy. Selena śpi już od dobrych dwóch godzin
po mojej prawej strony.
Nie mogę przestać myśleć o dzisiejszym dniu.
Nie wiem nawet czy Nathan już wrócił, co mnie martwi. Po tym jak wyszedł
usłyszeliśmy tylko dwa czy trzy strzały i wszytko ucichło. Czekaliśmy na niego
aż wróci, ale w końcu postanowiliśmy iść położyć się spać.
W końcu uznałam, że to bez sensu, więc pomału
podniosłam się z łóżka, aby nie obudzić brunetki. Zarzuciłam na siebie pierwszą
lepszą bluzę i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi od sypialni. Miałam
zamiar iść do kuchni po szklankę soku, ale kiedy zbliżałam się do schodów
usłyszałam jakiś hałas z końca korytarza.
Stanęłam w bezruchu i nasłuchiwałam.
Usłyszałam ponowny hałas. Odwróciłam się i zobaczyłam, że drzwi od pokoju z pianinem,
w którym się chowałam przed Justinem są otwarte. Na początku się przestraszyłam
i chciałam obudzić Jaya, ale postanowiłam sama to sprawdzić. Może w końcu
udowodnię im wszystkim, że potrafię się zająć sama sobą.
Powolnym krokiem podeszłam do uchylonych drzwi
i po cichu weszłam po schodach. Serce biło mi jak oszalałe a oddech przyśpieszył,
ale nie mogłam się teraz wycofać.
Kiedy znalazłam się na samej górze nie
zauważyłam nic specjalnego, więc miałam wracać na dół, ale kiedy się odwróciłam
w ciemnym koncie zauważyłam jakąś siedzącą postać.
- Nathan?-
Rozpoznałam chłopaka, kiedy podeszłam bliżej. - Co ty tu robisz?- Zadałam mu pytanie,
ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. Przyjrzałam mu się bardziej. - Ty jesteś
pijany.-
- Wcale, że nie.-
Zaprzeczył, ale koło niego zauważyłam dwie puste butelki po alkoholu a w ręce
trzymał kolejną. - No dobra, może trochę, ale co ci do tego? W ogóle, co ty tu
robisz?- Zadał mi to samo pytanie, co ja jemu.
- Usłyszałam hałas,
więc przyszłam to sprawdzić.- Odpowiedziałam mu godnie z prawdą.
- No to sprawdziłaś,
więc możesz już spadać.- Chłopak wziął wielkiego łyka napoju, który trzymał w
ręce.
- Dlaczego taki
jesteś?- Zapytałam ściszonym głosem.
- Zrobiłaś ze
mnie idiotę.- Powiedział z uśmieszkiem na twarzy patrząc mi się w oczy.
- To nie prawda.
Ja naprawdę chciałam... Nadal chcę z tobą być, ale nie mogę.- Ukucnęłam przed
nim.
Nathan zadał pytanie, dlaczego ale pokiwałam głową,
aby dać mu do zrozumienia, że nie mogę mu powiedzieć.
- Myślałem, że mi
ufasz.- Spojrzał na mnie smutnym wzorkiem, co rozerwało mi serce na milion kawałeczków,
jeśli to było jeszcze możliwe.
Brunet wziął kolejnego łyka z butelki.
Chciałam mu ją zabrać, zagadując go.
- Ufam, ale boję się,
że będziesz bardziej cierpiał niż teraz.- Wyciągnęłam rękę w stronę butelki,
ale Nathan był szybszy i odsunął ją do tyłu.
Chłopak zaśmiał się i nagle podniósł głos, na
co aż podskoczyłam.
- To da się
cierpieć jeszcze bardziej?! Czuję się jakby ktoś mi wyrwał serce z piersi! Nigdy
wcześniej się tak nie czułem i nie wiem jak mam się pozbyć tego uczucia!
Namieszałaś mi w głowię odkąd tylko pojawiłaś się w moim życiu!- Do tego
momentu już zaczął krzyczeć. Dziwiłam się, że jeszcze nikt tu nie przybiegł sprawdzić,
co się dzieje.
Nie spodziewanie Nathan wyciągnął broń i
wycelował ją w moją głowę. Przestraszyłam się, ale zamknęłam oczy i zaczęłam
uspokajać oddech. Po ponownym otworzeniu ich byłam już spokojna. Wiedziałam, że
Nathan nic mi nie zrobi. Wiedziałam, że to tylko przez emocje... No i alkohol.
- Tak bardzo
chciałem cię nienawidzić, ale nie potrafiłem... Nadal nie potrafię. Nie wiem,
co to jest za cholerne uczucie, ale chce się go pozbyć. Odkąd się tu pojawiłaś
zmieniłem się i nienawidzę tego. Co ty ze mną robisz?!- Ponownie krzyknął i
przyłożył broń do mojej skroni.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić do
niego spokojnym głosem.
- Nathan proszę
cię odłóż broń.-
- Co ty ze mną
robisz?!- Ponowił pytanie i jeszcze bardziej przycisnął broń do mojej skroni.
- Nathan
porozmawiajmy jak ludzie.- Nie poddawałam się i zachowywałam spokój, którego
najwyraźniej się nie spodziewał, bo jeszcze bardziej się zdenerwował.
- Celuję ci
bronią prosto w głowę. Dlaczego się nie boisz?!-
- Bo ci ufam i wiem,
że nic mi złego nie zrobisz. Pamiętasz? Sam mi to powiedziałeś.- Nathan sięgnął
pamięcią wstecz, co nie przyniosło mu żadnego kłopotu pomimo tego, że wlał w
siebie tyle alkoholu.
- Dlaczego aż tak
bardzo mi ufasz?- Brunet odłożył broń. Pomimo tego, że nie byłam zdenerwowana
to i tak odetchnęłam z ulgą.
- Bo wiem, jaki
naprawdę jesteś. Nie jesteś potworem. Umiesz kochać. Zależy ci na ludziach
wokół siebie. Musisz się tylko przyznać sam przed sobą.-
Moje słowa przeleciały mu nad głową i zaczął
mówić jakby z moich ust nie wydały się żadne słowa.
- Odkąd cię tylko
zobaczyłem wiedziałem, że jesteś inna. Po tym jak odprowadziłem cię do domu a
ty mnie pocałowałaś byłem już tego pewien. Nigdy nie czułem się tak dobrze jak
w tamtej chwili. Nie chciałem cię wykorzystać jak każdą inną. Chciałem tylko
mieć cię blisko siebie do końca mojego życia i cię chronić.- Wyglądał jakby
myślami był w zupełnie innym miejscu.
- O czym ty
mówisz?- Nie przypominałam sobie żadnej nocy, żadnego odprowadzenia do domu,
żadnego pocałunku... A to raczej bym pamiętała.
Nathan spojrzał się na mnie i jakby ocknął się
ze snu i przypomniał sobie gdzie tak naprawdę się znajduje.
- O naszym
pierwszym spotkaniu. Byłaś zbyt pijana, aby to pamiętać, ale niestety ja
pamiętam każdy szczegół tamtej nocy.- Mówił z wielkim spokojem i bólem. Zupełnie
jakby te wspomnienia zabijało go od środka.
Nadal nie wiedziałam, co stało się tamtej nocy,
ale nagle poczułam się za to winna; za to, że nie pamiętam i za to, że nie cierpię
tak samo jak on.
- Po tamtej nocy nie mogłem przestać o tobie myśleć,
co mnie przerażało. Nie chciałem się tak czuć już nigdy więcej i zapomnieć o
tobie. Udałoby mi się to gdyby nie to, że okazałaś się córką Borysa. Kiedy cię
zobaczyłem w tamtym pokoju bałem się, że wszytko powróci, więc moim pierwszym
sposobem na obronę była nienawiść. Chciałem żebyś się mnie bała, żebyś trzymała
się ode mnie z daleka, ale ty jesteś tak strasznie uparta. No i w końcu się
stało... Wszystko powróciło. Ubzdurałem sobie, że przyjaźń mi wystarczy, ale
się myliłem, szczególnie po tym jak wyznałaś mi swoje uczucia. Zakaz Borysa też
miał mi wystarczyć. Zrobił dla mnie tak wiele, że nigdy nawet bym nie pomyślał
żeby mu się przeciwstawić. Uczucie do ciebie jest silniejsze od tego
wszystkiego. Jestem gotów poświęcić własne życie, aby z tobą być.- Słuchałam
każdego słowa, które opuszczało jego usta i z każdym słowem robiło mi się
ciężej na sercu. Z jednej strony wszytko nagle zaczęło mieć sens, ale w tym
samym czasie nic nie miało sensu i nadal stoimy w tym samym miejscu. Chłopak,
który myślałam, że mnie nienawidzi bez powodu od samego początku tak naprawdę
darzył mnie uczuciem zanim jeszcze go poznałam. Nigdy nie chciałam go zranić a
tak naprawdę to robiłam to od samego początku samą moją obecnością.
Nastąpiła cisza,
ale tylko do czasu, kiedy Nathan nagle wyskoczył z pochopną propozycją. -
Ucieknijmy gdzieś. Tylko ty i ja. Będziemy mogli być razem bez strachu o własne
życie. Dla ciebie się zmienię... Obiecuję.- Jego słowa odebrały mi mowę i normalny
tok myślenia.
- Nathan to nie,
dlatego nie możemy być razem. Nie chcę też abyś się zmieniał... To w takim
tobie się zakochałam.- Nie ważne jak bardzo jego propozycja była kusząca to i
tak wiedziałam, że nie możemy tego zrobić. Nawet, jeśli nie byli byśmy
rodzeństwem to i tak to nie miałoby prawa się udać; znaleźliby nas chodź by i
po drugiej stronie świata a ja nie chcę uciekać do końca życia.
Nathan
byłby tego wart, mówiła moja podświadomość, ale nie mogłam jej słuchać. Nie
teraz, kiedy muszę toczyć wojnę ze samą sobą i to umysł ma wygrać a nie serce.
- Nie rozumiem
jak możesz mnie kochać a nie chcesz ze mną być.- Powiedział z wyrzutem.
Nie mogłam na niego patrzeć, więc spuściłam głowę
i chwilę po tym czułam jak łzy spływają mi po policzku.
Gdybym tylko mogła mu powiedzieć prawdziwą przyczynę,
dlaczego nie możemy być razem.
- W takim razie
możesz coś dla mnie zrobić?- Spojrzałam się na niego nie pewnie. - Pocałuj
mnie.-
Otwarłam usta, ale żadne słowa się z nich nie
wydostały. Byłam w szoku, że coś takiego przeszło mu przez myśl a co dopiero
mnie o to poprosić.
Chciałam zaprzeczyć, ale Nathan był szybszy. -
Pocałuj mnie ten jeszcze jeden jedyny raz i zapomnimy o tym wszystkim.- Odsunął
się od ściany, o którą cały czas się opierał i był o jedynie kilka centymetrów
od mojej twarzy.
Jego bliskość wcale nie pomagała w kontrolowaniu
emocji.
- Nathan nie
możemy...- Zaczęłam, ale Nathan mi przerwał.
- Proszę.- Patrzył
się na mnie błagalnym spojrzeniem jakby była to sprawa życia i śmierci.
Żadne słowa nie były w stanie opisać tego, co w
tej chwili, co działo się w mojej głowie. Wszystkie myśli krążyły po mojej
głowie, krzycząc jedno przez drugie; za i przeciw, co się stanie, jeśli to
zrobię, co się stanie, kiedy tego nie zrobię.
W pewnym momencie wszystko ucichło. Zupełnie
jakby ktoś nacisnął wyłącznik. Słyszałam tylko cichy szept dochodzący z głębi
serca. Gdyby moje myśli nadal by wrzeszczały jedno przez drugie i pewnie nie
było by go nawet słychać. Szept był tak słaby a za równo tak wyraźny; zrób to.
Pomału pochyliłam się w jego stronę. Mój
oddech przyśpieszył a kiedy znajdowałam się wystarczająco blisko Nathana, poczułam,
że jego też. Zatrzymałam się kilka milimetrów od jego twarzy i czekałam na jego
ruch. Nie musiałam czekać długo aż brunet złączył nasze usta. Tym razem nie
było czuć jego słodkich ust tylko smak alkoholu, który w siebie wlał. Nie
przeszkadzało mi to. Były to nadal jego usta; miękkie, pasujące do moich jak
brakujący kawałek układanki. Były to usta, których pragnęłam od poprzedniego
pocałunki, jeśli nawet nie od samego początku. Chciałam je czuć na swoich już
do końca życia.
Nathan położył prawą rękę na moim policzku tak
samo jak za pierwszym razem a drugą na mojej szyi przyciskając mnie do siebie
żeby ta chwila trwała jak najdłużej.
Ja natomiast lewą
rękę wplątałam w jego włosy a prawą położyłam na jego klatce piersiowej blisko
jego serca, które biło jak opętane.
W tym momencie liczyła się każda sekunda,
bo wiedziałam, że ta chwila już nigdy więcej się nie powtórzy.