sobota, 13 czerwca 2015

22. Koniec gry

Nie wiadomo skąd, coś wleciało przez okno i rozbiło szybę. Automatycznie krzyknęłam i zasłoniłam twarz dłońmi. 
- Tess! Tess, co się tam dzieję!? Tess słyszysz mnie!? Tess!- Słyszałam jak Nathan krzyczy przez telefon. Natychmiast wzięłam telefon do ręki.
- Tak jestem. Nic mi nie jest. Nie wiem, co to było. Coś wleciało do domu przez okno.- Nerwowo rozglądałam się po pokoju i szukałam przyczyny wybitej szyby. Nie musiałam szukać długo. Na środku pokoju leżał kamień z jakąś karteczką owiniętą wokół niego.
 Wzięłam kamień do ręki i rozwinęłam kartkę.
- Koniec gry.- Przeczytałam do telefonu, na co Nathan natychmiast zareagował.
- Tess padnij!- Po wykrzyknięciu instrukcji usłyszałam mnóstwo strzałów i tuczące się szkoło. Natychmiast opadłam na ziemię i przeczołgałam się do ściany gdzie wiedziałam, że nic mi się nie stanie. Strzały nie ustępowały, co mnie przerażało.
 Ponownie słyszałam jak Nathan mnie woła przez telefon, więc szybko przytknęłam telefon do ucha.
- Nic mi nie jest.- Odpowiedziałam mu na pytanie trzęsącym głosem. - Nathan, co się dzieję?- Zaczęłam płakać i panikować.
- Tess musisz teraz się uspokoić i uważnie słuchać to, co teraz ci powiem. Rozumiesz?- Powiedział a raczej próbował powiedzieć bardzo spokojnym głosem. Mogłam jednak usłyszeć, że też nie jest to dla niego łatwa sytuacja.
 Przytaknęłam, chociaż i tak mnie nie widział. - Po pierwsze za wszelką cenę nie rozłączaj się lub nie upuszczaj telefonu. Teraz jest najważniejszy, bo inaczej nie będę mógł ci pomóc. Dobra powiedz mi gdzie jesteś.-
 Chwilę mi zajęło zanim opanowałam oddech i mogłam normalnie mu odpowiedzieć.
- Jestem w salonie pod ścianą obok okna skąd dochodzą strzały.-
- Dobrze teraz słuchaj bardzo uważnie. Jak krzyknę "teraz", nie podnosząc się z ziemi, najszybciej jak tylko będziesz mogła dostaniesz się na drugie piętro. Z tego, co słyszę z tą bronią, co używa będziesz miała, co najmniej dziesięć sekund, kiedy skończy mu się magazynek. Teraz przełącz mnie na głośno mówiący i przystaw telefon do okna tak abym mógł lepiej słyszeć tylko nie wychylaj się.- Mówił pomału i wyraźnie abym mogła zrozumieć, co było trudne z powodu strachu. - Zrozumiałaś?-
- Nathan boję się.- Zaszlochałam zamiast potwierdzić, że zrozumiałam wszystko, co powiedział.
- Tak wiem, ale muszę wiedzieć czy zrozumiałaś.- Powiedział spokojnym i pełnym troski głosem.
- Tak.- Powiedziałam szybko i krótko.
- Tess ufasz mi?- Zaskoczył mnie tym pytaniem, ale odpowiedziałam na nie szybciej niż na poprzednie.
- Tak. Bezgranicznie.- Przypomniałam mi się nasza rozmowa kilka tygodni temu. To była nasza pierwsza prawdziwa rozmowa. Było to po tym jak został postrzelony. Doskonale pamiętam tamten wieczór... Pobił chyba wtedy rekord w uśmiechaniu się.
- Więc zaufaj mi, że nic ci się nie stanie jak tylko będziesz robiła to, co ci powiem.- Byłam tym wszystkim przerażona na tyle, że nie mogłam opanować oddechu.
 Wtedy przypomniałam sobie, co moja mama zawsze mi powtarzała, kiedy byłam mała. Kiedy tylko się bałam, mama kazała mi liczyć do pięciu. Zawsze mi powtarzała żebym pozwoliła strachu całkowicie opanować moje ciało, ale tylko przez to pięć sekund i ani sekundy dłużej.
 Zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby. Wzięłam głęboki wdech i pozwoliłam strachu opanować moje ciało a w głowie zaczęłam odliczać. Podczas kiedy pomału odliczałam, cały czas było słychać strzały. Kile trafiały w ściany lub inne przedmioty w pokoju.
 Kiedy doliczyłam do pięciu, otworzyłam oczy i cały strach opuścił moje ciało. Ponownie miałam kontrolę nad ruchem mojego ciała oraz nad moim umysłem. W końcu mogłam wykonać polecenia Nathana; włączyłam zestaw głośno mówiący i bez żadnego zawahania przyłożyłam telefon do okna.
 Nie wiedziałam, w czym miało mu to pomóc, ale kazał mi mu zaufać, co znaczy, że wie, co robi. W głowię się cały czas powtarzałam instrukcje bruneta podczas czekania na jego znak. Nie musiałam na niego długo czekać.
- Teraz!- Po tym jak krzyknął zabrzmiał ostatni strzał i nastała cisza. Nie wiedziała skąd Nathan wiedział, że to będzie ostatni strzał, ale nie traciłam czasu na te przemyślenia. Tak jak kazał, zaczęłam czołgać się w stronę schodów najszybciej jak tylko mogłam.
 Dziesięć sekund to dość długo biorąc pod uwagę, w jakiej sytuacji się znajduję. To dziesięć sekund może mi w tej chwili uratować życie.
 Kiedy byłam w połowie schodu ponownie zabrzmiały strzały. Kula uderzyła w wazon, który stał przede mną, ale w ostatniej chwili udało mi się wejść na stopień, który skręcał w prawo.
 Oparłam się o ścianę i próbowałam złapać oddech. To było bardzo blisko.
- Już jestem. Co teraz?- Powiedziałam do telefonu zapominając, że jest na głośno mówiącym.
- Przełącz mnie z powrotem na cicho mówiący.- Natychmiast odsunęłam telefon od ucha. Boże moje uszy chyba krwawią. Dlaczego to zawsze ja muszę robić takie głupie pomyłki. Daję słowo, że kiedyś zginę a jeśli nie to, to na pewno ogłuchnę przez moją własną głupotę. - Na końcu korytarza są drzwi, idź do nich.-
- Ale one są zamknięte.- Powiedziałam, kiedy zorientowałam się, że chodzi mu o drzwi, które próbowałam otworzyć jakiś czas temu.
- Jest tam dywan. Odsuń go.- Zrobiłam tak jak kazał jak tylko znalazłam się pod drzwiami. - Teraz znajdź luźną deskę od podłogi i podnieś ją. Znajdź tam kluczyk a całą resztę zignoruj. - Ponownie wykonałam jego instrukcję. Trochę zajęło mi znalezienie deski, o którą chodziło Nathanowi. Z nerwów one wszystkie wyglądały tak samo.
 Od razu zesztywniałam ze strachu, kiedy usłyszałam czyjeś kroki na rozbitej szybie w salonie.
- Nathan ktoś jest na dole.- Powiedziałam szeptem i nasłuchiwałam.
- Nie przejmuj się tym tylko skup się na tym, co kazałem ci zrobić.- Powiedział stanowczym głosem. Nie wiem, co bym zrobiła gdyby nie zdecydował się do mnie zadzwonić.
 Podziwiałam go za to, że potrafił być tak opanowany w takiej sytuacji i za to, że potrafił mi pomóc pomimo tego, że go tu nie ma. Może wcześniej się myliła; to, że go tu nie ma to nie znaczy, że nie może mnie ochronić.
 Odłożyłam telefon na bok, aby mieć dwie ręce do szukania. Dotykałam każdą deskę po kolei. W końcu jedna z desek poruszyła się, kiedy tylko ją dotknęłam. Szybko ją podniosłam. Pod nią znajdowała się skrytka. Było tam mnóstwo pieniędzy, broń i mnóstwo innych rzeczy, ale tak jak kazał mi Nathan wszystko zignorowałam i szukałam klucza.
- Mam.- Powiedziałam do telefonu po tym jak ponownie przyłożyłam go do ucha.
- Teraz otwórz drzwi. Będą tam schody, które prowadzą na strych. Zamknij drzwi od środka, wejdź na górę i schowaj się gdzieś.-
 Zanim wykonałam jego polecenia, zasłoniłam skrytkę deską i następnie odłożyłam dywan na swoje miejsce.
 Szybko podniosłam się na równe nogi i wtedy usłyszałam, że ktoś pomału wchodzi po schodach. Robił to bardzo powoli tak jakby wiedział, że ma dużo czasu i jeszcze przez długi czas nikt tu nie przyjdzie mi z pomocą. To musiał być Justin i musiał to wszystko zaplanować. Tylko, co mnie martwi najbardziej to, to gdzie jest Sel i Jay. Czy to możliwe, że coś im zrobił?
 Z nerwów trzęsły mi się ręce i nie mogłam trafić kluczem w dziurkę. Wiedziałam, że muszę się uspokoić i zwolnić, aby mi się udało. Tak też zrobiłam; przestałam próbować i wzięłam głęboki oddech. Ponownie spróbowałam włożyć kluczyk do dziurki tylko tym razem spokojnie i powoli, co nie było łatwe, bo za plecami słyszałam coraz głośniejsze kroki.
 Udało mi się za pierwszym razem. Przekręciłam kluczyk i wpadłam do pokoju. Szybko zamknęłam za sobą drzwi i zamknęłam na klucz. Oparłam się plecami o drzwi i głośno wypuściłam powietrze. Udało się, pomyślałam.
 W końcu oprzytomniałam i weszłam po schodach na górę. To było trochę dziwne, że za drzwiami znajdują się schody.
 Kiedy byłam już na górze okazało się, że nie jest to zwykły strych tylko kolejna sypialnia. Była bardzo przytulna- zresztą tak jak reszta tego domu. Jedyne, co się różniło, że było tu kilka zabawek. Nie było tego zbyt dużo pewnie, dlatego że jest to tylko domek letniskowy. Co szczególnie przykuło moją uwagę to czarny fortepian w rogu pokoju. Ciekawe, do kogo należał i dlaczego jest na strychu a nie w dużym pokoju gdzie wszyscy mogliby go używać.
 Tak jak kazał Nathan zaczęłam szukać jakiegoś miejsca, aby się schować. Niebyło tu zbyt takich miejsc, ale zauważyłam, że pomiędzy fortepianem a ścianą jest mała szpara. Podeszłam do niej i stwierdziłam, że jest na tyle duża, że się tam zmieszczę.
- Co teraz?- Usiadłam na podłodze i czekałam na ciąg dalszy instrukcji.
- Teraz da nam to trochę przewagi.-
- Co?- Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Jakiej przewagi? To znaczy, że to by było na tyle? Żadnych więcej instrukcji jak mam się wydostać z tego bagna?
- Ktokolwiek to jest na pewno wywarzy zamek w drzwiach, ale będzie to ostatni pokój, który sprawdzi, bo drzwi są zamknięte. Pomyśli, że jesteś spanikowana, więc ostatnie, o czym pomyślałaś to zamknięcie za sobą drzwi i to jeszcze kluczem. Będzie cię najpierw szukał w sypialni w szafie lub pod łóżkiem.- Tłumaczył jakby to wszystko było oczywiste. Zupełnie jakby to był jakiś scenariusz filmu. W sumie to by się zgadzało, bo Justin zawsze lubił takie filmy a w filmach ofiary zawsze chowają się w pokojach pod łóżkiem.
 Nathan miał dużą wiedzę z tym wszystkim. Do teraz nie wiem skąd wiedział, kiedy mam biec na górę. Może to, dlatego że wie, że Justin to amator i nie zna się na tym wszystkim?
- To znaczy, że mnie znajdzie?- Chciałam się upewnić czy dobrze zrozumiałam aluzje.
- Tak, ale do tego czasu ktoś się już pojawi i ci pomoże. Jay i Selena na pewno słyszeli strzały, więc są w drodze. Ja też zaraz tam będę.- Totalnie mnie zszokował. Kilka minut mówił, że nie ma zamiaru tu przyjeżdżać i że jedzie w innym kierunku. Możliwe, że przyjeżdża tu tylko po to, aby upewnić się, że nic mi nie jest? - Zaufaj mi nic ci nie będzie. Jak cię znajdzie najwyżej, co zrobi to będzie próbował cię zabrać ze sobą, na co mu pozwolisz. Nie będziesz stawiała oporów. Nie bój się. Gdyby chciał ci coś zrobić to już dawno by to zrobił. Ja jestem już nie daleko. Jadę najszybciej jak tylko mogę.- Jego słowa docierały do mnie bardzo powoli. Nie wiem czy było to spowodowana szokiem z wiązanym z tym, że jest w drodze tutaj czy może strachem, dlatego że zostanę (chwilowo) porwana i na dodatek muszę jeszcze Justinowi na to pozwolić.
- Uważaj na siebie.- Powiedziałam ledwo słyszalnym głosem. 
- O mnie się nie martw.- Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że w te chwili się uśmiecha i pewnie myśli sobie, że jestem jakąś wariatką. Bo to przecież ja siedzę w tym samym miejscu, co porywacz/morderca i w każdym momencie może mi się coś stać. Jednak bardziej bałam się o Nathana i że z pośpiechu może spowodować wypadek i coś mu się stanie. Nie wiem, co bym wtedy zrobiła. - Tess teraz się rozłączę, ale proszę cię nie panikuj. Naprawdę dobrze sobie poradziłaś ze wszystkim. Teraz też musisz zachować spokój i pamiętaj, co ci powiedziałem tydzień temu.- Próbowałam sobie przypomnieć, o co dokładnie mu chodzi, bo przecież mówił mi tyle różnych rzeczy. - Jesteś najodważniejszą osobą, jaką znam.- Po tych słowach rozłączył się a ja się uśmiechnęłam. Dokładne pamiętałam ten moment. W tedy nie chciałam mu wierzyć, ale teraz to sama już nie wiem. Po tym, co zrobiłam dzisiaj to może jednak być prawdą. Oczywiście bez pomocy Sykesa pewnie cały czas siedziałabym pod tą ścianą w salonie lub jednak pod łóżkiem w sypialni.

Nie wiem ile czasu już minęło, ale wiem, że były to tylko minuty. Siedziałam w tym samym miejscu, w tej samej pozycji. Co chwilę patrzałam na wyświetlacz telefonu. Nie wiedziałam, jaki dokładnie miałam w tym cel. Przecież wiedziałam, że nikt do mnie nie zadzwoni, ale może miałam nadzieję, że Nathan napisze mi wiadomość, że jest już na zewnątrz.
 Kiedy usłyszałam, że ktoś szarpie za klamkę zesztywniałam ze strachu i chyba nawet przestałam na moment oddychać. Nasłuchiwałam dokładnie, co działo się na dole. Nagle ktoś zaczął walić w drzwi tak jakby próbował je wywarzyć.
 Na początku nawet przeszło mi przez myśl, że może to być Nathan lub Jay, ale po sekundzie zrezygnowałam z tego pomysłu. To musiał być Justin. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie miał tyle siły, aby otworzyć drzwi.
 Niestety się pomyliłam, bo kilka sekund później usłyszałam trzaśnięcie dochodzące z dołu. Kiedy drzwi z wielką siłą uderzyły o ścianę pisnęłam, ale szybko zakryłam usta dłonią.
 Justin wchodził po schodach strasznie wolno, co mnie strasznie denerwowało. Już wolałam, aby wszedł po nich szybciej i mielibyśmy to już z głowy. Owszem boję się tego, co może mi zrobić, ale to skradanie było o wiele gorsze.
 Kiedy chłopak był już na samej górze jeszcze bardziej podkuliłam nogi i wtuliłam się w ścianę. Cały czas trzymałam dłoń przy ustach, aby czasami nie usłyszał mojego przyśpieszonego oddechu. Nie mogę opisać strachu, jaki czułam, ale nie chciałam płakać. Tak bardzo nie chciałam płakać, aby nie okazywać mu moich słabości. Mam dość płakania. Chcę być naprawdę tą odważną, za którą ma mnie Nath.
 W pewnym momencie kroki ucichły, ale czułam, że Justin stoi gdzieś nie daleko. Nagle usłyszałam dźwięk dobywany z fortepianu. Chłopak nacisnął jeden z najniższych klawiszy. Nacisnął kolejny klawiszy tylko tym bardziej był o wiele wyższy. Już wiedziałam, że mnie znalazł a to jest jedna z jego chorych gierek.
 Naciskał kolejno klawisze, których dźwięk stawał się coraz wyższy. Po usłyszeniu ostatniego najwyższego dźwięku usłyszałam jego głos.
- Kogo moje piękne oczy widzą? Tęskniłem za tobą.- Otworzyłam oczy i zobaczyłam Justina uśmiechniętego od ucha do ucha. Było mi nie dobrze na jego widok a szczególnie na widok jego chorego uśmiechu. - Ten twój laluś pożałuje tego, że zostawił cię z tą dwójką nieudaczników.-
- Co im zrobiłeś?- Powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Daję słowo, że jeśli coś im zrobił to nie ręczę za siebie.
- To jest Tess, którą znam. Zawsze myśli o innych zamiast o sobie. Nic im nie zrobiłem.- Mogłam odetchnąć z ulgą.-  Nie to, co za chwilę tobie.- Próbował mnie przestraszyć, ale nie wychodziło mu to najlepiej.
 Nathan miał racje; gdyby chciał coś mi zrobić to już dawno by to zrobił.
- Co ty ode mnie chcesz?- Zapytałam po to, aby przytrzymać go tu jeszcze dłużej i dać Nathanowi więcej czasu na dotarcie.
- Przecież mówiłem ci, że stęskniłem się za tobą.- Ponownie się uśmiechnął, na co odwdzięczyłam mu się tym samym tylko bardziej sarkastycznym. - A teraz idziemy i radzę ci nie stawiać oporów, bo wtedy inaczej to się dla ciebie skończy.- Jego mina była bez cenna, kiedy po sekundzie wstałam na równe nogi. Otrzepałam się z niewidzialnego kurzu i ruszyłam na przód.
 Szłam najwolniej jak tylko mogłam, co chłopakowi nie koniecznie przeszkadzało. Miałam tylko nadzieję, że Nathan jest już blisko.
 A co jeśli nie zdąży i Justin gdzieś mnie wywiezie. Po głowie przeszła mi taka myśl. Po mimo tego, że przed chwilą byłam pewna siebie to teraz zaczęłam czuć się trochę nie pewnie.

Wyszliśmy na zewnątrz a tam nie było nikogo. Zaczęłam panikować i strach ponownie opanował moje ciało i myśli. Nie wiedziałam, co mam robić. Nie było żadnego śladu po Nathanie, Jayu lub Selenie.
 Stanęłam w miejscu, ale Justin z dużą siłą popchnął mnie do przodu. W tym momencie instynkt przetrwania wziął górą i zaczęłam biec w prawo.
 Nie zajęło zbyt dużo czasu, aby Justin na to zareagował. Chwycił mnie za ramię, ale zaczęłam mu się szarpać z całych sił.
 Zaczęłam krzyczeć i nie poddawałam się z walką. Niestety Justin był ode mnie o wiele silniejszy i złapał mnie w taki sposób, że nie mogłam wykonać żadnego ruchu.
 W tym momencie ujrzeliśmy samochód zmierzający w naszą stronę z bardzo szybką prędkością. Samochód był już na tyle, blisko że myślałam, że kierowca nie zdoła się zatrzymać i w nas uderzy. Na szczęście zatrzymał się kilka metrów przed nami. Drzwi otworzyły się z wielką siłą i z samochodu wysiadł Nathan z bronią w ręku wycelowaną w stronę Justina.

- Zostaw ją!- 

3 komentarze:

  1. WOW! Ale się dzieje! :-) Czy ten idiota serio musiał ją znaleźć?! No i wreszcie mamy Nathana :) Dobrze by było gdyby Nath zastrzelił tego lalusia i spokój. A potem zajmą się szukaniem brata Tess :)
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. NIE! Nie nie nie nie NIE! N-I-E!
    NIE przerywa się w takim momencie!
    Nie dość, że przez CALUTKI rozdział trzymałam dłoń przy ustach żeby czasem nie krzyknąć, bo się tak strasznie denerwowałam to teraz mi kończysz w takim momencie, noo!
    Ale emocje! Ale napięcie! O matko!
    Ty to serio potrafisz trzymać w niepewności...
    Podziwiam cię, ja po prostu mam jeszcze gęsią skórkę :p
    Czekam na następny, ale masz mi go napisać szybciutko!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie mogę dlaczego wszyscy kończą w takich momentach. Mam nadziej że teraz wszystko będzie już ok a Nath zastrzeli Justina

    OdpowiedzUsuń